Dwa szerszenie. Dwa razy jeden podjazd. Dwa problemy.
Wszystko zaczęło się o 10. Wstałem i zobaczyłem piękną pogodę.. To trzeba wykorzystać-pomyślałem. Szybko się uszykowałem i w drogę. Jazda z wiatrem dodawała mi chęci do mocniejszego pedałowania ,ale myśl o powrocie była koszmarem ,jak i dobrą zjawą. Wiatr to dobry trening ,dobry przeciwnik do pokonania. Jadę jak zawsze na Milicz. Skręcam w lewo na Krośnice i [razem już] po ok 30km. pierwszy wiekszy podjazd w Wierzchowicach. Daję mu radę bez problemu. Później zaczynają się także wieksze i mniejsze hopki.. Dojeżdżam do Twardogóry i zawracam. Teraz zaczyna się mordercza walka z wmordewindem.
Jedzie się ciężko ,ale dzięki lżejszemu przełożeniu daję radę. Będąc już znowu w Wierzchowicach mijają mnie z przeciwka dwa szerszenie. Wymieniliśmy spojrzenia i oczywiście nie obyło się bez podniesionej ręki. Ja człapałem się lekko pod górę ,a oni z pełną parą zjeżdżali w dół. Wjeżdżając powoli do góry w ogole sie nie zmeczyłem. Jechałem jakies 20km/h. Pomyślałem: "Nie zdobyłeś tego podjazdu... Wracaj i bierz go jeszcze raz" A to także przecież będzie trasa maratonu trzebnickiego ,wiec dobry trening tu się przyda. Zjechałem na dół i znowu przede mną ten sam podjazd.. Wziąłem go raz dwa na stojaka.. Wtedy zobaczyłem ,że moje tętno biło maksa.. 202 uderzeń na minute !!! W ogóle dzisiaj miałem niewiarygodnie duże tętno.. Może to spowodowane ponad 2-tygodniową przerwa od rowera..
Po pokonaniu tego podjazdu drugi raz... Moje nogi zaczęły prosić o chwilę odpoczynku. Jako ,że nie chciałem spełnić tej prośby jechałem do domu średnia 20-23km/h.. Ten podjazd mnie wykończył !!!
Po drodze spotkałem jeszcze kolarza na MTB w Miliczu.. :)
Ktoś zapyta.. "Co to za problemy?" ...więc już odpowiadam:
1) Odkręcił mi się blok od buta... Musiałem na chwilę przystanąć i dokręcić śruby.. Jestem sobie wdzięczny ,że kupiłem torbe podsiodłową i schowałem tam klucz imbusowy..
2)Zaraz na początku wjazdu do KRotoszyna[tu mieszkam] zaczęły gonić mnie dwa psy.. Najpierw słysze jakieś szczekanie.. Gdy się odwrociłem siedziały mi juz na kole.. Dałem szybko susa i do przodu.. Na szczescie im ucieklem...
Po drodze z Twardogóry zauważyłem rzeczkę..Sięgała ona dość wysoko.. Pewnie przez szybko topniejący śnieg..
Tutaj po drugiej stronie ulicy..
Będąc koło jakiegoś większego stawu nagle zrobiło mi się ciemno nad głowa.. Setki gęsi wydający okropny dźwięk leciało mi nad głową.. Zanim wyciagnalem telefon troche odleciały...