Po legalny doping testosteronem...
Wtorek, 13 sierpnia 2013
· Komentarze(1)
Kategoria 100-150km, Ze zdjęciami
Od rana nieciekawe prognozy pogody na każdym z portali nie nastrajały pozytywnie na dzisiejszy trening. W międzyczasie siedząc w biurze i wpatrując się w okno zauważam deszcz co potwierdzają nawet sekretarki! - chwila załamki, ale dobrze wiem że dzisiaj mimo wszystko pojadę - mam do dostarczenia przesyłeczkę do Trzebnicy ;)
Przepełniony radością wychodzę z pracy w pełnym słońcu, wsiadam na mojego miejsko - górskiego pomykacza i zasuwam w kierunku domowego zacisza. Chwilę jadę nawet "śmieszką rowerową" ale po chwili widzę niedużo szybciej jadące ode mnie ciężarówki... No to hop przez krawężnik, dokręcam co sił, łapię wiatr i 1/2 drogi do domu mija w tempie ekspresowym za jakimś vanem.
Szybki obiad, szybkie przebieranki, szybkie picie, szybkie życie, szybka śmierć... tfuu.. się zapędziłem ;)
Wyszedłem z szosą na szosę jeszcze przed 17:00 i obrałem kierunek południowy za cel mając dostarczenie tulipanka rafaello do mojej lubej, bo dzisiaj mamy małe wielkie święto rocznicę miesięcznicę.
Średnio denerwujący wiatr twarzowo-boczny utrudniał zadanie jak najszybciej znalezienia się na miejscu. Zakładana godzina przyjazdu była tak dokładna niczym w PKP. 18:30 wciąż widniało w mojej głowie jako możliwa do wykręcenia godzina. Jednak przedłużył się postój na jednym sik-stopie i Krisowa Lokomotywa dojechała o 18:33 pod sam dom. Chwila konsternacji, nikt nie otwiera, dzwonię na tel i jest reakcja! Akcja reakcja konsternacja... I co ja robię tu ?! ;)
Spędzone 15 minut razem, w międzyczasie wypita lodowa kawa, specjał przyrządzany wyśmienicie przez jej male rączki.. Małe naładowanie testosteronem na pożegnanie i się nie obejrzałem byłem w domu.
Po drodze kolejny sik-stop w celu ulżenia podjeżdżania wszystkich hopek i zrzucenie niepotrzebnego balastu. Z chwili na chwilę, z minuty na minutę, z obrotu koła na obrót koła robi się coraz chłodniej. Wieje na szczęście w plecy, termometr wskazuje ledwo 14,7*C więc w krótkim stroju robi się niekomfortowo..
Słońce zachodzi, Kriso z roweru schodzi i do mieszkania wchodzi! Idealnie w moment zrobiło się jeszcze zimniej i jeszcze ciemniej. Ma się to wyczucie, jest się zajebistym a co! ;)
Jedyne co nurtuje mnie i nie daje spać po nocy ani w pracy to niemożność określenia miejsca w jakim znajduje się moja forma.. Czy to już super mega giga HIper forma, czy jest w czarnej dupie u murzyna po czarnej kawie.. Trudno stwierdzić gdzie wlazła.. Czuję się co najmniej średnio na rowerze..
caD: 90
przewyzszenia: 575
W takich okolicznościach już udało się wrócić :)
Nie mogłem się nie pochwalić swoim MINI wycieńczonym ołówki po prawie 9 miesiącach pracy.. Nowy już czeka "firmowy" ;)
/1796231
Przepełniony radością wychodzę z pracy w pełnym słońcu, wsiadam na mojego miejsko - górskiego pomykacza i zasuwam w kierunku domowego zacisza. Chwilę jadę nawet "śmieszką rowerową" ale po chwili widzę niedużo szybciej jadące ode mnie ciężarówki... No to hop przez krawężnik, dokręcam co sił, łapię wiatr i 1/2 drogi do domu mija w tempie ekspresowym za jakimś vanem.
Szybki obiad, szybkie przebieranki, szybkie picie, szybkie życie, szybka śmierć... tfuu.. się zapędziłem ;)
Wyszedłem z szosą na szosę jeszcze przed 17:00 i obrałem kierunek południowy za cel mając dostarczenie tulipanka rafaello do mojej lubej, bo dzisiaj mamy małe wielkie święto rocznicę miesięcznicę.
Średnio denerwujący wiatr twarzowo-boczny utrudniał zadanie jak najszybciej znalezienia się na miejscu. Zakładana godzina przyjazdu była tak dokładna niczym w PKP. 18:30 wciąż widniało w mojej głowie jako możliwa do wykręcenia godzina. Jednak przedłużył się postój na jednym sik-stopie i Krisowa Lokomotywa dojechała o 18:33 pod sam dom. Chwila konsternacji, nikt nie otwiera, dzwonię na tel i jest reakcja! Akcja reakcja konsternacja... I co ja robię tu ?! ;)
Spędzone 15 minut razem, w międzyczasie wypita lodowa kawa, specjał przyrządzany wyśmienicie przez jej male rączki.. Małe naładowanie testosteronem na pożegnanie i się nie obejrzałem byłem w domu.
Po drodze kolejny sik-stop w celu ulżenia podjeżdżania wszystkich hopek i zrzucenie niepotrzebnego balastu. Z chwili na chwilę, z minuty na minutę, z obrotu koła na obrót koła robi się coraz chłodniej. Wieje na szczęście w plecy, termometr wskazuje ledwo 14,7*C więc w krótkim stroju robi się niekomfortowo..
Słońce zachodzi, Kriso z roweru schodzi i do mieszkania wchodzi! Idealnie w moment zrobiło się jeszcze zimniej i jeszcze ciemniej. Ma się to wyczucie, jest się zajebistym a co! ;)
Jedyne co nurtuje mnie i nie daje spać po nocy ani w pracy to niemożność określenia miejsca w jakim znajduje się moja forma.. Czy to już super mega giga HIper forma, czy jest w czarnej dupie u murzyna po czarnej kawie.. Trudno stwierdzić gdzie wlazła.. Czuję się co najmniej średnio na rowerze..
caD: 90
przewyzszenia: 575
W takich okolicznościach już udało się wrócić :)
Nie mogłem się nie pochwalić swoim MINI wycieńczonym ołówki po prawie 9 miesiącach pracy.. Nowy już czeka "firmowy" ;)
/1796231