To co już za mną:

Trasą maratonu trzebnickiego "Żądło Szerszenia 2016"

Sobota, 23 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Od jakiegoś czasu z Tomkiem planowaliśmy wyjazd w góry co by potrenić. Padła dzisiejsza data, ale prognozy były na tyle nieszczęśliwe, że podarowaliśmy sobie daleki wyjazd. Co by potrenić nie trzeba wyjeżdżać daleko autem i dopiero wsiadać na rower....więc Krzysztof postanowił polatać daleko samotnie. Samotnie to to jednak nie było do końca. Ale od początku.

Budzik, 7:30, wczesna pobudka jak na sobotni poranek. Nic jednak nie poradzisz, w końcu nazywasz się kolarzem (amatorem) i jest konkretna robota do zrobienia. W bólach wstajesz i idziesz obmyć twarz zimną wodą żeby się obudzić. Robisz wszystko co robi się rano w toalecie. Idziesz jeść i co ? Zdajesz sobie sprawę że boli cię żołądek. Jesz ledwo co, byle co...bo przecież robota czeka. Jem kilka kanapek, a raczej wpycham je w siebie, popijam pepsi co zdaje się później wyszło nie było najlepszym pomysłem - lepiej bylo zaparzyć ciepłą herbatę. Spoglądasz za okno, włączasz na smartfonie prognozę pogody, wychodzisz z domu...

Kierunek Milicz - Krośnice - Zawonia - Prababka - Trzebnica i główną przez Milicz do domu.

I na tym w sumie mógłbym zakończyć dzisiejszy wywód, opisana cała trasa, ale no.... jedziemy...

Od samego początku mocny wiatr w twarz, który owiewał mi ją jakieś 95km na trasie. Resztę owiewało mi plecy. Nieproporcjonalnie niestety.  Ledwo wsiadłem na rower sobie powiedziałem, dzisiaj nie szalejemy, to nie czas i miejsce ku temu by bić rekordy. Za tydzień maraton, długi maraton, trzeba być świeżutkim - to kolejny powód który przemówił mi do rozsądku by nie katować się dzisiaj w górach bo wiem, że jadąc we trzech jak były plany to niektórzy by pomylili trening z wyścigiem i skonczyło by się to ogólnym przemęczeniem. I po co?! Ten błąd zbyt wielu mocnych treningów zrobiłem rok temu, teraz pilnuję by go nie powtórzyć.

Do Milicza gładko poszło, nie zauważyłem też kiedy przejechałem przez Krośnice. Tam dalej w lasku nie skręcam w prawo pod wieżę obserwacyjną Gęślicę tylko jadę prosto starą trasą - jadąc dokładnie trasą maratonu wyszło by mi jeszcze z 20-30 więcej kilometrów, a z resztą na tym odcinku nie było ejszcze strzałek!

Od tej chwili zaczynają się hopki, może niewidzialne dla oka, ale garmin pokazywał 2-4%, w sumie oko spoglądające na prędkość też się dziwiło co tak mało. Tam małe hop hop hop, ale dalej spokojnie. Gdy dojeżdżam do Zawonii zaczyna się mijanie i wyprzedzanie z wieloma kolarzami... nie chcę skłamać ale szacuję widzianych około 20-30 kolarzy w różnych grupkach i pojedynczo.

Skręcam z głównej w lewo, coraz bliżej Prababki.... tu podjeżdzam z jakimis chłopakami z Wrocławia. Fajnie się podjechało, jednak nie na maXa. Chłopaki zostają jeszcze polatać na babce a ja robie foto i spadam dalej. Bruk podjazd, płyty betonowe, rzepak....to kolejne bardzo charakterystyczne rzeczy, które są tylko w Trzebnicy :-) Kto nie jedzie na Mega ten gapa! I ten świetny ciągle działający sklepik w Boleścinie! Stałe miejsce gdy jadę tą trasą które musze odwiedzić! Ciągle ten sam pan właściciel za kasą, wspominamy rozmawiamy, kupuje wode i pepsi - jadę dalej! Miło było wejść i odwiedzić dawno nie widzianego "znajomego".

Niezły asfalt, czasem jednak stary, ale ani bez szału ani bez większych dziur...taki se o do przejechania. Mijam coraz ładniejsze miejsca, gdzieniegdzie robię foto. Mijam kolejnych kolarzy, dojeżdżam do Trzebnicy.

Zmiana kierunku wiatru, teraz w plecy.... obserwuję sobie średnią prędkość, leci się dość przyjemnie... wychodzi, że na jednym kilometrze względem średniej 30kmh zyskuję mniej więcej 20s. W tamtym momencie było gdzieś 28,6kmh. Postanawiam sobie jechać stałym tempem, tak by w Krotoszynie bądź w pobliżu pojawiło się 30kmh na liczniku :) Tak się stało, że tak się stało :-)

Trening uważam za najlepszy w tym roku chyba. Po prostu było super! Spokojna jazda wytrzymałościowa po przepięknych terenach. Już nie mogę się doczekać maratonu trzebnickiego - dzisiaj na pewno wczułem się już w "nerwową" atomosferę oczekiwania na wyścig :D

caD: 81

Podjazd przed Prababką... Ciach babkę w piach! Piękne okoliczności przyrody ;-)


Prababka dalej stoi! Nieugięte 14%. Szerszenie już zrobiły nam "segment" na trasie :-)


Przez chwilę można się nawet poczuć jak w górach.


No my akurat na maratonie to tędy będziemy zjeżdżać :-)


Czasem nawet chwilami może straszyć...


Wszyscy stają na maratonie w tym sklepie i kupują obowiązkwo wodę! Ja jadę dalej i wygrywam :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Riplej hopów z Tomkiem !

Czwartek, 21 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj na 17:00 umówilismy się z Tomkiem by odbyć wspólny trening. Ja już mogłem wyjść o 16:30 i zrobiłem sobie 5km do Zdun i wróciłem idealnie w czas. Ruszyliśmy tak jak jechałem wczoraj. Moja ulubiona trasa. Najpierw pod wiatr dobre równe zmiany. Później skręt w lewo, lekkie podmuchy, małe hopki i ciągle jedziemy razem.

Hopki za Krośnicami z trasy maratonu trzebnickiego ciśniemy razem. Dzisiaj mocno i siłowo. Oj idealny był dzisiejszy trening na maraton który odbędzie się za tydzień w sobotę. Później już dość spokojnie lecimy z wiatrem w plecy do Krotoszyna po zmianach.

Ogólnie fajna jazda, zostawiliśmy dzisiaj sporo potu na trasie ;-)

cad: 81


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Mocne hopy w dobrym tempie.

Środa, 20 kwietnia 2016 · Komentarze(1)
Dzisiaj coś od samego rana umawialiśmy się w Krotoszynie na jakieś kilometry wspólne. Mówię, że jadę na 78km i kto chce to może dołączyć.... dogadaliśmy godzinę i wio! Bartek, Artur i Ja. Wspólne jazdy w tygodniu są coraz bardziej realne i przystępne. Coraz więcej nas :-) Bardzo to cieszy, poziom idzie do góry, fajniej jest też po prostu jechać w grupie :-)

Wszyscy co mieli stawili się przy rondzie na ul. Zdunowskiej o 17.00... Pojechaliśmy na Milicz - tam już tempo było zacne mimo wiatru trochę niesprzyjającego z boku.. Dzisiaj chciałem polatać mocno na górkach i tak było. Później lecimy za Miliczem w lewo...Artur miał podgląd segmentu na garminie i mówił że jedziemy kilka sekund w pobliżu najlepszeego wyniku....to sprintem dowaliłem i udało się KOMa zdobyć :) Czekam za chłopakami, później lecimy po hopach i trasie z maratonu trzebnickiego.. Tempo ciągle dość wysokie, jedzie się na prawdę bardzo przyjemnie. Wyjazd na główną drogę Trzebnica - Milicz, tam kolejne hopki, jeszcze trzeba się pokatować..

Później już w miarę spokojnie aż do samego Krotoszyna ze sprzyjającym wiatrem.

Podsumowanie ? Szacun dla Bartka - ma wielką moc skubany. Przejechał praktycznie cały dystans z nami. Nie szarpał aż tak, dawał mocne równe zmiany, po prostu trochę treningów i będzie konkretny zawodnik.
Co do mnie, to wielkie zadowolenie. Zrobiłem dzisiaj wszystko co chciałem - głównie hopki dość mocno i równo.
Cały dystans przejechany w czasie najlepszych samotnych wypadów na tej trasie. Tu jednak we trzech, ale czasem zwolnienia, stopy.. Jeszcze się go poprawi :)

caD: 83


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Prawdziwy rozjazd :)

Poniedziałek, 18 kwietnia 2016 · Komentarze(2)
Jakoś się czułem dzisiaj niewyspany, zmęczony i przymulony......to nic że za oknem piękna pogoda i w miarę ciepła aura.
Przez jutrzejsze obowiązkowe wolne od szosy, postanowiłem przekręcić dzisiaj lekkie 50 km w bardzo wyluzowanym tempie.
Wczoraj się nie udało, bo chłopakom się spieszyło....no to dzisiaj na spokojnie z nóżki na nóżkę ;-)

cad: 82

Start do I Maratonu Szosowego "Trzech Rzek" w Obornikach Wlkp. Praktycznie chwilę po tym zostajemy z kolegą nr 491 sami we dwóch....

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Rozjazd po maratonie...

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · Komentarze(1)
Dzisiaj spotkaliśmy się razem z kolegami z Krotoszyna na rynku przy fontannie i ku mojemu zdziwieniu stawiło się aż 6 chłopa.
Tomek Mosiński na nowej meridzie, Bartłomiej Karolewski na nowym specu, Artur i nowych dwóch kolarzy.... którzy dowiedzieli się o naszych spotkaniach z ..... gazet :-) Czyli jednak opłacało się dać takie info i ktoś te gazety papierowe jednak czyta. Super!

Plany na dzisiejszy trening to rozjazd po wczorajszym ściganiu, ale było jak na rozjazd dość szybko. Nie żebym nie miał dać rady, ale po prostu normalnie bym sobie jechał niecałe 30km/h. Ale chłopakom się dzisiaj coś spieszyło. Pogoda jak marzenie, no może przesadzam - po prostu nie padało, a w razie czego pelerynka była w kieszonce w pogotowiu :-)

Fajna jazda, krotoszyński peleton jeszcze do ogarnięcia i ludzie do ustawienia i do nauczenia jazdy w grupie. Jedno wielkie WOW - Krotoszyn jest coraz bardziej rowerowy :-)

cad: 83

Nasza ekipa :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Maraton w Obornikach - Supermaraton Trzech Rzek.

Sobota, 16 kwietnia 2016 · Komentarze(7)
Był ogień ! Ale od początku :-)

Wyjeżdżamy chwilę po 05:00 rano w kierunku Obornik Wlkp. i gdy dojeżdżamy są jeszcze puste miejsca na parkingu. Z chwili na chwilę robi się jednak coraz gęściej, tu widzę Rafała Wiatraka z Milicza, tu Pawła "Schlecka" z Wrocławia to innych kolegów ze stolicy Dolnego Śląska. Idziemy się zarejestrować, zrobić ostatnie ważne posiedzenia i wracamy do auta się przebierać. Po chwili przygotowań i ostatniego makaronu ruszamy na start. Na kresce małe zamieszanie, rozgadany startujący ludzi pan prowadzący puścił nas kilka(naście) sekund po czasie bo...się zagadał. No ale ruszyliśmy!

Chwila jazdy, mocny start, tętno rośnie......Grupy nie ma :( Został tylko jeden kolega ubrany w strój BDC - Paweł Sojecki. Praktycznie do ok. 50km jedziemy sami we dwóch. Od startu podejmuję ryzyko, jedziemy jak najmocniej, może nie w trupa, ale bardzo mocne tempo - we dwóch wykręciliśmy średnio 40km/h. Niestety nie udaje się złapać dwie minuty wcześniej startującego Rafała na tyle szybko żeby uciekać przed goniącymi mnie kolegami z kategorii M2. No właśnie. To wlaśnie 4 osobowa grupa złapała nas ok 50km i już byłem co najwyżej 3 na mecie, ale wiedziałem że razem z Arturem Kozalem, który trafił z grupą - wystartował jeden dobry kolarz z M2. No cóż....spadam na 4-te miejsce. Ale walczymy, gonimy i jedziemy. Rafała i jego grupę doganiamy gdzieś około 75km. Grupa się zwiększa, tempo niekoniecznie. Ja ciutkę odpoczywam, jem chlebek, wcinam żela, jem batoniki.....
W pewnym momencie przejeżdżamy przez tory.. tak tam przejechałem, że jak pieprzło w obręcz tylną to myślałem że koło pekło albo przynajmniej dziura w oponie... Udało się, na szczęście nie! Jedziemy dalej.

W pewnym momencie zauważam że jest nas za dużo, w tym kilku dodatkowych rywali M2 i Mateusz Sobański.... Hmm... Mała górka, lekki wiatr... malutka dziurka w peletonie... wszyscy rywale z M2 na tyłach grupy... No to jedyne co mi przeszło przez myśl - mocny zaciąg ! No to jedziemy! Dziura robi się w chwilę bardzo duża, odjeżdża czoło peletonu i ciśniemy, niestety dwóch kolegów z M2 dojechało, reszta została gdzieś tam daleko z tyłu. Jedziemy jednak dalej mocno po zmianach.

Nie mam nic do stracenia - myślę sobie. Co mi tam, obmyślam że od 150km do mety będę rwał, będę skakał tak długo aż się nie porwie - w myślach z nadzieją, że wystarczy aby raz bo widzę niektórzy jadą na oparach - co niestety okazało sie chyba tylko złudzeniem i to bardzo wyolbrzymionym. No to gdy nadszedł odpowiedni kilometr, wcinam ostatniego żela, popijam izotonikiem....i do roboty. To co że pod wiatr, to co że boli a w nogach zaczyna piec i zaczynają łapać jakieś mini skurcze... wszystko albo nic.

Skaczę raz, drugi....piąty.....dziesiąty.... Cholera w różnych kombinacjach bo różni kolarze z grupy próbowali ze mną, ale nikt niczego nie puścił. Niestety. I tak dojechaliśmy do mety, gdzie okazało się faktycznie zgodnie z przewidywaniami że jestem 4-ty w kategorii wiekowej przez ustawkę zwycięskiej grupy "ołpen" :( Ehh.. Gdybym startował 4 minuty wcześniej, albo dwie minuty później.... byłby pucharek :(

Dojechaliśmy do mety, koledzy szczęśliwi, podajemy sobie rękę za fajną i porządna walkę. Gratulujemy i tyle. Sport.

No, to by było na tyle. Nie wiem skąd miałem tyle mocy dzisiaj... Albo i nie miałem jej wystarczająco żeby samotnie uciec pod wiatr... Ale nie, stosunkowo mało kilometrów przejechanych, to mój najdłuższy dystans w tym roku....a tu dało radę bez problemu go przejechać, zrobić świetny wynik, uciekać, skakać i szarpać... Jestem w pozytywnym szoku mimo braku wyniku. Mam nadzieję, że w kolejnych startach dopisze mi w końcu trochę więcej szczęścia.

OPEN: 8/105
Kat. M2: 4/7

No i mój największy skarb z tego wyścigu :-) Zdjęcie z Sonią: blogerką piszacą o zdrowiu i sporcie: http://zdrowoiisportowo.blogspot.com/

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(7)

Obornicki Maraton Trzech Rzek 2016 - przepalenie nóżek przed

Piątek, 15 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Dzisiaj na krótko przed wyścigiem już tradycyjne przepalenie nóżek z Tomkiem Mosińskim zwanym Mosińskim.
Szybka rundka, parę krótkich zrywów dla pobudzenia krążenia i powrót. Cały trening na szczęście odbył się przy bezdeszczowej pogodzie. Padać zaczęło 15 minut po powrocie :-)

Cad: 82


Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Jakoś dziwnie.

Środa, 13 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Wyjechałem po pracą choć zapowiadane były deszcze, burze i w ogóle wszystkie tragedie pogodowe. Cały dystans jednak przejechałem w ciepełku i pełnym słońcu. Od samego początku jakoś tak dziwnie mi się jechało. Coś nie mogę się wbić w reżim treningowy. Mało czasu ku temu :/

cad: 85

Nasza drużyna :)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)

Trenażer :( Foto wyścig Slężański Mnich 2016 Sobótka

Sobota, 9 kwietnia 2016 · Komentarze(1)
Gdy deszcz pada kolarze się NIE nudzą :-) Jedni jeżdżą w deszczu, drudzy rezygnują z treningu, trzeci odpalają trenażer :-)

Ja należę do tej trzeciej grupy, chcąc dzisiaj pojeździć musiałem wsiąść na trenażer. Od rana ulewa, teraz trochę lepiej ale jednak cały dzień cos się z nieba sączy. Jutro odpoczynek od roweru - kierunek Warszawa! :-) Poniekąd służbowo :-)

Dzisiaj więc na spokojnie 2h trenażera - bez większych interwałów bo tych ci w ostatnich dniach było pod dostatkiem. Spokojna jazda :)
cad: 85

Fotografia = Rozgrzewka przed startem na wyścigu Ślężański Mnich 2016 w Sobótce :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Riplej. Zimno, wietrznie, nieprzyjemnie...

Piątek, 8 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Brrrrrr... Ubrałem sie jak wczoraj, a było tych 6 stopni mniej :/ Odczuwalnie zimniej! A ja z domu wyszedłem nawet nie patrząc na termometr, a jak się szło w bluzie z pracy to było nawet przyjemnie....ehh... człowiek nie myśli :))

Wybrałem się dzisiaj na tą samą trasę co wczoraj. Wiatr od początku zdecydowanie lżejszy niż wczoraj, lekko w plecy.. Nogi jednak nie kręcily jak chciałem, a wcale nie były zajechane.. Trudno przy tej temperaturze było mi sie rozgrzać, cały czas czułem ziąb i komfort termiczny zdecydowanie na minusie :/ Oby z tego nie było żadnego choróbska.

Jutro liczę na dłuższy trening, mam nadzieję, że pogoda będzie sprzyjała i pozwoli wyjść z domu.. Ogólnie na razie w weekend zapowiadany jest armagedon :/

cad: 82

Taki kadr z Sobótki :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(0)