Od dłuższego czasu gdy tylko zobaczyłem prognozę pogody na dzisiejszą niedzielę stwierdziłem: "muszę tu być". Tu - czyli w Ostrowie Wlkp. - na Rynku o 10:00 - z ekipą OTR Interkol i przyjaciółmi.
Każdy przyjechał pochwalić się nowym rowerem, sprawdzić swoją formę, porozmawiać albo po prostu przejechać kilka(dziesiąt) kilometrów na rowerze. Ja ruszyłem już przed 9:00... Było pod wiatr, a "miało nie wiać". Ale o dziwo nie wlokłem się, a wcale dwa poprzednie treningi nie wpłynęły negatywnie na moją dzisiejszą jazdę. Nie zrywałem tempa, ale też nie było ono niskie.
Na rynku stawiło się jakieś CZTERDZIEŚCI chłopa :) Peleton, że hoho... Ruszyliśmy gdzieś tam na Strzyżew, Kotłów, Mikstat jakimiś bocznymi dróżkami.. A później pierwsze mocniejsze tempo pod kościółek... Zjazd do Mikstatu, czekamy za innymi i wio na Ostrzeszów... Tam się trochę porwało, ktoś zaatakował, ktoś spawał, ktoś finiszował... Fajne ściganie i zabawa. Później kilka mocniejszych pociągnięć przez Kobylą Górę - postój pod sklepem (czynnym!) i na Szklarkę i Czarnylas - Odolanów. Na Odolanów oczywiście szajba.. Ataki i ucieczki. Zdecydowanie stwierdzam, że forma jest po prostu... OK :) Później jeszcze do Ostrowa i spokojnie z wiaterkiem już samotnie do domu :)
Znalazłem patenty na -5*C.... ale dzisiaj na starcie było -9*C... więc trochę na początku piździło.. Dodatkowo mocny wiatr w twarz powodował spotęgowane uczucie zimna, myślałem że jest dobre jeszcze dziesięć mniej. Ale do Ostrowa dojechałem, może nie z jakąś kozacką średnią, ale tu odbywała się inna walka niż o czas i średnią - o temperaturę.
Na rynku stawiło się jak na to zimno całkiem sporo osób. I nie mam na myśli tylko samych gruchaczy,... Myślę, że każdy jest już głodny jazdy w grupie, na szosie, pościgania się czy po prostu szybszej jazdy na zewnątrz i to niekoniecznie w lesie.
Pojechaliśmy najpierw na wschód, na Ołobok i później Ociąż, Szczury i Raszków... czy jakoś tak. Tempo było spokojne, ale na zmianie zawsze jakoś dziwnie skakało do góry... Tak tak... Wiadomo..
Później część towarzystwa odwiozła mnie z Raszkowa do Krotoszyna, ja już zostałem w mieście, a oni wracali do Ostrowa.
Wyszedł na prawdę fajny trening, mimo początkowego zimna, później zrobiło się serio przyjemnie. Cały trening w słonku :)
Zimno, zimniej.,....dzisiaj! Postanowiłem wyjść z chomikolandii i pojeździć. W końcu było trzeba ruszyć swoje cztery litery.. Mam już powoli serdecznie dosyć półrocznego trenażerowania, spinningów i innych aktywności modnie mówiąc "indoooooor cyclingu".
Mimo dość sporawego mrozu postanowiłem wyjść na szosę. W końcu szosa sucha, a słońce dawało bardzo pięknie po oczach, do tego lazurowe niebo i brakuje by powiedzieć "skwar lał się z nieba". Może nie skwar, ale w słoneczku bywało ciut cieplej.
Standardowo - na Milicz, Sulmierzyce.....koło wiatraka na Chwaliszew - Biadki i Krotoszyn.. Czyli nie tak standardowo. Rzadko tak jeżdżę, ale było tak przyjemnie i wcale nie aż tak zimno że postanowiłem trochę dokręcić. W sumie, zimno było.. ale dopiero lekko zimno w stopy i dłonie po około dwóch godzinach jazdy. Znalazłem trzy patenty, które pomagają mi lepiej utrzymać ciepło :)
Jechało się wolno, w taki mróz chyba organizm automatycznie zwalnia.....no albo jestem po prostu słaby. ;-)