Start od dawna planowany, nastawienie na walkę o najwyższe pozycje...... a jedyne co się udało to wygrać finisz o ogórka i 37/123 kolarzy oraz w kategorii wiekowej 16/35.
Co tu dużo pisać, od samego początku noga nie kręcił jak zwykle. Z formą na ten wyścig nie trafiłem ewidentnie. Tak jak rok temu zostałem przez nieuwagę, tak tutaj starałem się jechać z przodu co jednak proste nie było. Ostatecznie co chwile miałem gumę i chyba wykończylo mnie to ewidentnie i do cna.
Po pierwszej Prababce jest ok, po kostce jednak 2km gonitwy za peletonem. Niestety drugie okrążenie Prababka rownież dobrze, ale kostka mnie dobija i już razem z Robertem Rasałą i innymi nie dajemy rady dojść. Ja ledwo trzymam się na kole, czasem dałem zmianę, ale szału nie było. Trzecie okrążenie to już raczej zwolnienie, w miarę równa jazda....jakoś tak już jazda bez celu....ale pościgaliśmy się w grupce na kreskę - co jedyne w tym dniu wygrałem.
Mega niezadowolony, ale nie zawsze się staje na podium. Teraz w myśli kolejne wyścigi, raczej już brane na luzie, oczywiście się pościgam i pojadę najlepiej jak się w danym czasie da, ale już bez żadnej spiny. Dla mnie pozostał tylko jeden ważny wyścig w tym roku ;)
Na luzaku przepalenie nóżek przed jutrzejszym startem.
Oj będzie pompa, będą cycki, będzie ostro! 3x23,5km po Trzebnickich wzgórzach wykończy mnie pewnie do cna! Założeniem minimum jest dojazd w grupie z peletonem {co rok temu się nie udało} - tym razem uważniej będę pilnował koła, w zalezności od tego kto przyjedzie. Celem nadrzędnym oczywiście pierwsza trójka OPEN - kategorie nie są nagradzane, więc trzeba będzie spiąć poślady i ruszyć z pazurem ;)
Niebo zachmurzone, po wyjściu z pracy deszcz... to sobie mówie pojadę w środku peletonu razem z kolarzami - no to wio.. Po treningu na trenażerze wychodzi słońce i asfalty robią się suche.. No niech by tą pogodę szlag jasny trafił...
Jutro wolne, sobota lekka godzina i w niedzielę wyścig o Koronę Kocich Gór 2014 :)
Przyszły tydzień to {o ile pogoda pozwoli SIC!} środa i czwartek treningi co najmniej 100km, długie, w miarę spokojne, wytrzymałościowe.. O ile pogoda pozwoli - SIC! - sobota i niedziela treningi w Ostrowie = bo dawno mnie tam nie było :)
Dzisiaj bez licznika, wg. samopoczucia, lekkie kręcenie.. Za to po rowerze lekka siłka - ręce i brzuch :)
Pogoda ostatnio jest piękna tylko z rana, choć i poranki potrafią zaskoczyć deszczem... Ale wyjście na porzadny trening graniczy jednak z cudem, po pracy przeważnie albo mega ulewa, mega wmordewind albo co gorsza burza !
Dzisiaj więc wyjazd na wariackich papierach, w cudnym oknie pogodowym. Może opalić to się nie szło aczkolwiek trening choć krótki tak intensywny i w suszy i ciepełku. Po przyjeździe do domu jakieś 5 minut i zaczęła się mega ulewa i burza!
Po ostatnim nawrocie w Zdunach widziałem jakie chmury idą i czułem co z nich może być. Koszmar !
w sumie wyszedł nawet fajny trening, pod wiatr, z wiatrem, bardzo szybki i intensywny. W przyszłym tygodniu muszę jednak co najmniej 3-4 razy pojechać dłuższy dystans bo ostatnio zero setek.
Dzisiaj kosmicznie... Od kilku dni nie byłem na treningu, najpierw chciałem odpocząć a później to się przeobraziło w nieplanowaną dłuższą przerwę... :/
Trening miał być wczoraj, nie było... Trening miał być dzisiaj - był taki se, po prostu najpierw burza, później leje, wyjazd w deszczu... Trening więc był taki aby się trochę ujechać :)
cad: 88
Zdobyłem tylko jednego KOMa na Dziadkowo UpHill a było pod wiatr :]