Kolejny upalny dzień... Tereny te same co wczoraj czyli pagórkowate.. Noga wciąż ledwo kręci.. Tak sobie jadę jadę i jadę.. jadę i wciąż pod górę aż tu nagle coś mnie łaskocze to się podrapałem.. A tu po chwili.. BZYK !!! ... ała.. coś mnie użarło.. wypinam się z pedałów rozpinam koszulkę a tam czerwone jak cholera z jednym krwawiącym punkcikiem.. a tu nagle fruuuuuu poleciało jakieś stworzonko podobne do osy czy tam pszczoły.. ale jak przeżyła to bardziej osa.. bzzzzz :D
po tej chwili grozy zacząłem wspinać sie dalej :) dzisiaj było trochę bardziej znośnie bo obudziłem się koło 8 ,wstałem ,coś podjadłem i na rower :)
Uh Ah.. Cóż za pogoda.. Piękna i piekielna.. Jadąc w Miliczu spoglądnąłem na jakieś coś co pokazywało w słońcu 35*C.. masakra.. A powiedzieć ,że chciałem przejechać 150km.. wziąłem 3 banany i 2 bidony wody.. Niestety jeden bidon wody skończył się po 35km.. I postanowiłem sobie pojeździć po hopkach ,podjazdach jak kto woli w tą i z powrotem.. Był ogień.. I "kupa potu" :D
Wczoraj kupiłem nowe bateryjki do mojego licznika i pu,lsometra.. dwie bateryjki 16zł.. masakra.. :) ale wytrzeszczyłem oczy u zegarmistrza :D
cad:79 forma ? null, nic , zero ,kaput !! :) ciężko się jechało.. nogi nie kręciły dziś za mocno..
HR max wykręcone na podjeździe.. pojechałem pierwszy raz na maksa i tak się dowaliło.. V max wykręcona jak już dojeżdżałem do Krotoszyna i zrobiłem sobie 150m sprint :)
Pomimo pięknej pogody musiałem dosiąść trenażera :]]
W tylnym kole dopiero dzisiaj zauważyłem bicie i jutro trza uderzać do serwisu :] Z resztą trzeba kupić 2 nowe dętki i nowy łańcuch założyć bo ten już ma trochę za dużo KM :]