Nogi w d... Ogień w nogach... Zabawa ze skuterami :)))
Wtorek, 11 września 2012
· Komentarze(0)
Kategoria 50-100km
Niestety dalej nogi dość ciężkie po sobotniej "Liczyrzepie" - widać ile mnie ten wyścig kosztował i że dałem z siebie po prostu wszystko :)
Dzisiaj chciałem poćwiczyć sprinty pod górę i wszystko się udało, wszystko poszło po mojej myśli. Standardowo wybrałem się za Milicz w celu uraczenia jakichkolwiek podjazdów. Tempo w tą stronę bylo zabójcze - 25-29kmh przez niezły "wmordewind", a że chciałem ćwiczyć sprinty odpuściłem jakiekolwiek dbanie o tempo i średnią ;)
Pojechałem sobie na swój podjazd który ma 9% przez 150m i 5% przez 200m, czyli idealnie na sprinty ;) No to zaliczyłem go trzy razy i nogi już byly jak z waty, bo po drodze na pagórkach też przyspieszałem :)
Droga powrotna to dopiero była niezła frajda i niesamowita zabawa :D Najpierw górki i niezłe szarpanie, by w Miliczu po płaskim dogonił mnie starszy pan na skuterze, ktoremu usiadłem na koło - śmigał jakoś 45km/h więc idealnie dla mnie, 3x wyszedłem mu z koła osiągając na płaskich sprintach ok 60km/h. Niestety później skręcił w lewo na Jutrosin a ja musiałem jechać prosto...
No to znowu za sobą słyszę charakterystyczne wycie silnika ze skutera, oglądam się i widzę jakieś dziewczyny, zwolniłem trochę, siadłem na koło, pasażerka się odwraca po czym macham a ona przesyła buziaka śmiejąc się ;)
Po chwili jednak miłe się skończyło, nie zapomniałem po co je mam [nie w celach matrymonialnych :p ] i zaczął się praktycznie ostatni ostrzejszy podjeździk jakiś kilometr. Siedzę im na kole, lecą 55km/h na tym podjeździe masakra, nogi już pieką, ale mimo wszystko wychodzę im z koła sprint na szczyt 100-200metrów około 60km/h, po czym zostaję i już ich nie widzę jak mnie mineły, od tej chwili chciałem już jechać ze spokojem, ale....
W Zdunach złapałem tira, śmigałem za nim jakieś 1,5km i odpusciłem go, ale jak zwolniłem do 60km/h zrobiłem jeszcze 200 metrów sprintu :)
masakryczny dzisiaj ciężki trening :) uh i ah..
I niestety się nie zapowiada na to żebym jutro i w czwartek mógł wyjść na szosę, prognoza pogody nie jest łaskawa i ICM zapowiada całodniowe i całonocne deszcze/ulewy.. może lekko trenażer dla rozkręcenia nóg po dzisiejszej harówie ;)
cad: 83
przewyższenia: 463m
ps. polecam piosenkę którą podczas Vuelty wspominali komentatorzy :)
http://www.djoles.pl/mp3/pobierz/895701,roman-kolakowski-wyscig-wieloetapowy.html
Dzisiaj chciałem poćwiczyć sprinty pod górę i wszystko się udało, wszystko poszło po mojej myśli. Standardowo wybrałem się za Milicz w celu uraczenia jakichkolwiek podjazdów. Tempo w tą stronę bylo zabójcze - 25-29kmh przez niezły "wmordewind", a że chciałem ćwiczyć sprinty odpuściłem jakiekolwiek dbanie o tempo i średnią ;)
Pojechałem sobie na swój podjazd który ma 9% przez 150m i 5% przez 200m, czyli idealnie na sprinty ;) No to zaliczyłem go trzy razy i nogi już byly jak z waty, bo po drodze na pagórkach też przyspieszałem :)
Droga powrotna to dopiero była niezła frajda i niesamowita zabawa :D Najpierw górki i niezłe szarpanie, by w Miliczu po płaskim dogonił mnie starszy pan na skuterze, ktoremu usiadłem na koło - śmigał jakoś 45km/h więc idealnie dla mnie, 3x wyszedłem mu z koła osiągając na płaskich sprintach ok 60km/h. Niestety później skręcił w lewo na Jutrosin a ja musiałem jechać prosto...
No to znowu za sobą słyszę charakterystyczne wycie silnika ze skutera, oglądam się i widzę jakieś dziewczyny, zwolniłem trochę, siadłem na koło, pasażerka się odwraca po czym macham a ona przesyła buziaka śmiejąc się ;)
Po chwili jednak miłe się skończyło, nie zapomniałem po co je mam [nie w celach matrymonialnych :p ] i zaczął się praktycznie ostatni ostrzejszy podjeździk jakiś kilometr. Siedzę im na kole, lecą 55km/h na tym podjeździe masakra, nogi już pieką, ale mimo wszystko wychodzę im z koła sprint na szczyt 100-200metrów około 60km/h, po czym zostaję i już ich nie widzę jak mnie mineły, od tej chwili chciałem już jechać ze spokojem, ale....
W Zdunach złapałem tira, śmigałem za nim jakieś 1,5km i odpusciłem go, ale jak zwolniłem do 60km/h zrobiłem jeszcze 200 metrów sprintu :)
masakryczny dzisiaj ciężki trening :) uh i ah..
I niestety się nie zapowiada na to żebym jutro i w czwartek mógł wyjść na szosę, prognoza pogody nie jest łaskawa i ICM zapowiada całodniowe i całonocne deszcze/ulewy.. może lekko trenażer dla rozkręcenia nóg po dzisiejszej harówie ;)
cad: 83
przewyższenia: 463m
ps. polecam piosenkę którą podczas Vuelty wspominali komentatorzy :)
http://www.djoles.pl/mp3/pobierz/895701,roman-kolakowski-wyscig-wieloetapowy.html