Wynora z INTERKOLEM... Ataki, sprinty - czyli to co lubię najbardziej...
Niedziela, 2 października 2011
· Komentarze(1)
Uh ah.. Booooooli !
Nie spodziewałem się dzisiaj takiego treningu..
Nie zebrało się nas zbyt wielu - około 10/12 osób - a mimo wszystko było co się starać...
Na początku dość wolno przez całe miasto ,po wyjeździe też nie było szaleństwa chociaż po zmianie na górce dwóch kolegów i mojej urwaliśmy pół peletonu, to ja jeszcze poprawiłem i skoczyłem do przodu ,ale jednak nikt się nie pokwapił żeby do mnie dołączyć to odpuściłem bo nawet nie wiedziałem za bardzo gdzie jechać..
W miarę spokojnie do Pleszewa, choć tam ukruszył się nam peletonik do 7 zawodników.. Na Pleszew pierwszy sprint ,który niestety przegrałem i byłem drugi ,ale akurat wtedy byłem na dłuuuuugiej zmianie i nie dało rady powalczyć o zwycięstwo.. Dalej kolejny sprint był na Dobrzycę ,tam zaatakowałem jakiś kilometr przed tablicą ,ale niestety za bardzo mnie nie puścili i nie chcieli wyjść na zmianę i mnie łatwo objechali. I kolejny sprint po małych hopach na Raszków i tam byłem 3 tylko dlatego ,że już brakowało pary w nogach jednak.
W piątek wieczorem pograłem sobie na hali 2h w piłke nożną i do dziś czuję potężne zakwasy i ciężkie nogi.. No ale mimo wszystko jest dobrze ,forma jest mega mega mega ! Jest moc, siła i szybkość [no trochę jeszcze brakuje do czołówki] ale jestem dobrej myśli na przyszły sezon..
Teraz to już prawdopodobnie ostatni trening taki mocny ,za tydzień w niedzielę są wybory i siedzę w komisji więc odpada jakiekolwiek ściganie ;) A wcześniej w sobotę mam pierwszy zjazd na uczelni :)
Od rana w samotnej drodze do Ostrowa tak piździało !! Tak piździało ,że jechałem w nogawkach ,długim rękawie i wiatrówce... Z kasku kapało bo mgła opadała i ledwo co widziałem na 100 metrów.. W sumie troche niebezpiecznie bo nawet żadnej lampki nie miałem.. Ale nikt mnie nie rozjechal i żyję :)
I dzisiaj jeszcze miałem przełaj !!! W Raszkowie kolega skierował mnie na złą drogę i po 2km pięknego asfaltu ,nagle asfalt się skończył i przez 5 km jechałem po polnej drodze, miałem aby nadzieję ,że żaden kamień itp. nie przetnie opony.. Zjechałem na główną i przynajmniej mniej do domu miałem w sumie :D
pozdrower !
cad:86
Dzisiejsza trasa:
Nie spodziewałem się dzisiaj takiego treningu..
Nie zebrało się nas zbyt wielu - około 10/12 osób - a mimo wszystko było co się starać...
Na początku dość wolno przez całe miasto ,po wyjeździe też nie było szaleństwa chociaż po zmianie na górce dwóch kolegów i mojej urwaliśmy pół peletonu, to ja jeszcze poprawiłem i skoczyłem do przodu ,ale jednak nikt się nie pokwapił żeby do mnie dołączyć to odpuściłem bo nawet nie wiedziałem za bardzo gdzie jechać..
W miarę spokojnie do Pleszewa, choć tam ukruszył się nam peletonik do 7 zawodników.. Na Pleszew pierwszy sprint ,który niestety przegrałem i byłem drugi ,ale akurat wtedy byłem na dłuuuuugiej zmianie i nie dało rady powalczyć o zwycięstwo.. Dalej kolejny sprint był na Dobrzycę ,tam zaatakowałem jakiś kilometr przed tablicą ,ale niestety za bardzo mnie nie puścili i nie chcieli wyjść na zmianę i mnie łatwo objechali. I kolejny sprint po małych hopach na Raszków i tam byłem 3 tylko dlatego ,że już brakowało pary w nogach jednak.
W piątek wieczorem pograłem sobie na hali 2h w piłke nożną i do dziś czuję potężne zakwasy i ciężkie nogi.. No ale mimo wszystko jest dobrze ,forma jest mega mega mega ! Jest moc, siła i szybkość [no trochę jeszcze brakuje do czołówki] ale jestem dobrej myśli na przyszły sezon..
Teraz to już prawdopodobnie ostatni trening taki mocny ,za tydzień w niedzielę są wybory i siedzę w komisji więc odpada jakiekolwiek ściganie ;) A wcześniej w sobotę mam pierwszy zjazd na uczelni :)
Od rana w samotnej drodze do Ostrowa tak piździało !! Tak piździało ,że jechałem w nogawkach ,długim rękawie i wiatrówce... Z kasku kapało bo mgła opadała i ledwo co widziałem na 100 metrów.. W sumie troche niebezpiecznie bo nawet żadnej lampki nie miałem.. Ale nikt mnie nie rozjechal i żyję :)
I dzisiaj jeszcze miałem przełaj !!! W Raszkowie kolega skierował mnie na złą drogę i po 2km pięknego asfaltu ,nagle asfalt się skończył i przez 5 km jechałem po polnej drodze, miałem aby nadzieję ,że żaden kamień itp. nie przetnie opony.. Zjechałem na główną i przynajmniej mniej do domu miałem w sumie :D
pozdrower !
cad:86
Dzisiejsza trasa: