Awaria i wspaniali ludzie... :)
Wtorek, 22 czerwca 2010
· Komentarze(3)
Kategoria 50-100km
Dzisiaj trening jak zawsze - na górki za Milicz.. Ciężko trochę szło z powrotem bo było pod wiatr..
Ale ja nie o tym chciałem tym razem..
Zaraz przy tablicy Milicz spadł mi łańcuch.. Jadę jadę jadę i jadę i po prostu spadł.. Coś tam dokręciłem do pobocza.. Zszedłem z rowera i próbuję założyć.. Ni chu chu.. Zahaczył się o coś tam.. tak się poskręcał ,że nie dałem rady.. Podszedłem więc kawałek dalej oparłem rower o płot domu i kręcę.. Zastanawiam się co i jak.. wrr.. Po chwili widzę ,przyjeżdża jakaś rodzinka.. Wychodzą z samochodu, dzieciaki oglądają rower.. Mama się patrzy co i jak ,a jedyny tatuś się pyta co się stało i co ja tu robię.. No to mówię .. Panie.. Łańcuch spadł.. Jakoś dziwnie się zahaczył.. A miły pan.. "poczekaj chwilę, obok mieszka mechanik samochodowy coś zaradzimy".. przyszedł ze śrubokrętem i młotkiem.. Jakoś to zrobił.. POtrzaskał w ten łańcuch trochę ,a ja aby tak patrzyłem by coś nie pękło.. I jest.. puściło .. bardzo podziękowałem i byłem wręcz szczęśliwy bo sam bym tego nie zrobił.. Gościu sobie poszedł do domu ,a ja cały uwalony dosłownie od smaru czyszczę ręce o trawnik.. Nagle jedzie jakaś pani rowerem ,zatrzymuje się i daje mi paczkę chusteczek ^^ Jednak ludzie potrafią być bezinteresowni :) Dalej do Krotoszyna dojechalem już bez przygód.. I w trakcie zjadłem obiad - wciągnąłem na szybko jakąś muchę.. :] :D
i jeszcze chwilę pokręciłem się po mieście.. o tak dla lansu ;D
a wczoraj pierwsza jazda po mieście samochodem - "L"-ką :d
to tyle.. :)
cad:77
Ale ja nie o tym chciałem tym razem..
Zaraz przy tablicy Milicz spadł mi łańcuch.. Jadę jadę jadę i jadę i po prostu spadł.. Coś tam dokręciłem do pobocza.. Zszedłem z rowera i próbuję założyć.. Ni chu chu.. Zahaczył się o coś tam.. tak się poskręcał ,że nie dałem rady.. Podszedłem więc kawałek dalej oparłem rower o płot domu i kręcę.. Zastanawiam się co i jak.. wrr.. Po chwili widzę ,przyjeżdża jakaś rodzinka.. Wychodzą z samochodu, dzieciaki oglądają rower.. Mama się patrzy co i jak ,a jedyny tatuś się pyta co się stało i co ja tu robię.. No to mówię .. Panie.. Łańcuch spadł.. Jakoś dziwnie się zahaczył.. A miły pan.. "poczekaj chwilę, obok mieszka mechanik samochodowy coś zaradzimy".. przyszedł ze śrubokrętem i młotkiem.. Jakoś to zrobił.. POtrzaskał w ten łańcuch trochę ,a ja aby tak patrzyłem by coś nie pękło.. I jest.. puściło .. bardzo podziękowałem i byłem wręcz szczęśliwy bo sam bym tego nie zrobił.. Gościu sobie poszedł do domu ,a ja cały uwalony dosłownie od smaru czyszczę ręce o trawnik.. Nagle jedzie jakaś pani rowerem ,zatrzymuje się i daje mi paczkę chusteczek ^^ Jednak ludzie potrafią być bezinteresowni :) Dalej do Krotoszyna dojechalem już bez przygód.. I w trakcie zjadłem obiad - wciągnąłem na szybko jakąś muchę.. :] :D
i jeszcze chwilę pokręciłem się po mieście.. o tak dla lansu ;D
a wczoraj pierwsza jazda po mieście samochodem - "L"-ką :d
to tyle.. :)
cad:77