Klasyk Kłodzki 2017 Zieleniec
Sobota, 22 lipca 2017
· Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, Zawody, Ze zdjęciami
Co tu dużo pisać, bo chyba nawet tego mi się dzisiaj nie chce.. Po prostu przejechałem kolejny maraton..
Tym razem bez pudła - bo i bez formy. Ta jest zaplanowana jak co roku... Ale no cóż, w drugiej części sezonu praktycznie nie będzie się gdzie ścigać.
Pojechaliśmy do Zieleńca... Wystartowałem o 8:28... Grupa całkiem fajna, ale szybko się okazało, że znalazłem się między młotem a kowadłem.. Na pierwszym większym podjeździe trzech mocnych kolegów odjechało w siną dal, reszta została daleko z tyłu...a ja sam sobie.. To tak pojechałem swoim tempem, się okazało na mecie że nie było ono nawet zbliżone do czołówki.. Noga od samego początku nie kręciła jak chciałem.. Czas na odpoczynek!
Gdzieś na 30km dojechałem do Czesi, chwilę pogadaliśmy i pojechałem dalej, w sumie to nie było to zbyt szybkie tempo.. Nawet jak próbowałem przycisnąć to nogi były jakby puste.. Aż mi się płakać chciało, że nie mogłem sobie swobodnie pojechać tak, jakbym tego chciał... Niestety. Po prostu nie był to mój dzień..
Kilka razu ktoś się do mnie przyczepiał na koło, jak to ja kogoś doganiałem, bo jak już mnie wyprzedzali to przeważnie przejeżdżali obok jak jakieś TGV. Na podjeździe pod Spaloną straciłem nawet kontakt z dogonioną wcześniej przeze mnie Dorotą z Dusznik... Bardzo fajna kobieta, miło się i długo gawędziło... Ale na podjeździe mi siadło, a ona z nieukrywaną lekkością pomknęła w górę.. Dogonił mnie też inny kolega rzucając tekstem w stylu: "łooo, dzisiaj nie Twój dzień skoro Cię dogoniłem".. No cholera jakbyś trafił.
Doczłapałem się na szczyt Spalonej, pomknąłem w dół i do Zieleńca.. Po drodze doczepali się różni ludzie, na MTB jakaś Pani, to ja szosie ktoś znajomy, To Szerszeń Zenon na chwilę.. Ogólnie było mi już wszystko jedno skoro i tempo mizerne.
Czuję się zmęczony, ale teraz mam plan i wszystko będzie dobrze! Oby :)
Przed startem chwila rozmów, po mecie też chwila rozmów.. Ogólnie bardzo sympatyczne Gryfusy, pierwszy górski maraton Jacka Ilmera - brawo stary! :) Lubię to towarzystwo, lubię tych ludzi.. Lubię za to supermaratony :)
cad: 81
OPEN: 65/151
M2: 4/8
Z Jackiem przed startem :) A w tle Marian :D
Tym razem bez pudła - bo i bez formy. Ta jest zaplanowana jak co roku... Ale no cóż, w drugiej części sezonu praktycznie nie będzie się gdzie ścigać.
Pojechaliśmy do Zieleńca... Wystartowałem o 8:28... Grupa całkiem fajna, ale szybko się okazało, że znalazłem się między młotem a kowadłem.. Na pierwszym większym podjeździe trzech mocnych kolegów odjechało w siną dal, reszta została daleko z tyłu...a ja sam sobie.. To tak pojechałem swoim tempem, się okazało na mecie że nie było ono nawet zbliżone do czołówki.. Noga od samego początku nie kręciła jak chciałem.. Czas na odpoczynek!
Gdzieś na 30km dojechałem do Czesi, chwilę pogadaliśmy i pojechałem dalej, w sumie to nie było to zbyt szybkie tempo.. Nawet jak próbowałem przycisnąć to nogi były jakby puste.. Aż mi się płakać chciało, że nie mogłem sobie swobodnie pojechać tak, jakbym tego chciał... Niestety. Po prostu nie był to mój dzień..
Kilka razu ktoś się do mnie przyczepiał na koło, jak to ja kogoś doganiałem, bo jak już mnie wyprzedzali to przeważnie przejeżdżali obok jak jakieś TGV. Na podjeździe pod Spaloną straciłem nawet kontakt z dogonioną wcześniej przeze mnie Dorotą z Dusznik... Bardzo fajna kobieta, miło się i długo gawędziło... Ale na podjeździe mi siadło, a ona z nieukrywaną lekkością pomknęła w górę.. Dogonił mnie też inny kolega rzucając tekstem w stylu: "łooo, dzisiaj nie Twój dzień skoro Cię dogoniłem".. No cholera jakbyś trafił.
Doczłapałem się na szczyt Spalonej, pomknąłem w dół i do Zieleńca.. Po drodze doczepali się różni ludzie, na MTB jakaś Pani, to ja szosie ktoś znajomy, To Szerszeń Zenon na chwilę.. Ogólnie było mi już wszystko jedno skoro i tempo mizerne.
Czuję się zmęczony, ale teraz mam plan i wszystko będzie dobrze! Oby :)
Przed startem chwila rozmów, po mecie też chwila rozmów.. Ogólnie bardzo sympatyczne Gryfusy, pierwszy górski maraton Jacka Ilmera - brawo stary! :) Lubię to towarzystwo, lubię tych ludzi.. Lubię za to supermaratony :)
cad: 81
OPEN: 65/151
M2: 4/8
Z Jackiem przed startem :) A w tle Marian :D