Ktoś się może śmiać: "jaka tam nocna jazda" jak ledwo trzy godziny.... Pierwszy test i pierwsze wnioski.
Nie
chodziło o test organizmu i jazdę w nocy, bo to jako tako przeżyć
muszę. Z lepszą czy gorszą formą poradzę sobie z tym na pewno. Najwięcej
zachodu jest z elektroniką, torebkami, sakiewkami, bateriami itd. Czyli
po prostu jak to wszystko poustawiać, jak to przyczepić, żeby się
stabilnie trzymało, nie denerwowało i nie tarło po nogach.
To
ostatnie było najbardziej denerwujące ledwo gdy wyruszyłem. Przez kilka
pierwszych kilometrów jazdy nie miałem prawie wcale, powód był prosty:
zatrzymywałem się chyba kilka razy aby poprawiać i odczepiać -
przyczepiać ponownie. W końcu udało się ruszyć i jechać dalej bez
zatrzymywania: zdaje się jakiś kompromis między wygodą a
funkcjonalnością. Niestety ani jedno ani drugie nie było na 100%, co
sprawia że z moim charakterem denerwuje mnie to przepotężnie...
Gdy
się ściemnilo jakoś tak koło 22 - zapaliłem pierwsze lampki. Jedną na
full, drugą oszczędzałem bo jak na full to jak w dzień. Ta na full
wytrzymała na full przez godzinę po czym zrobiła coś co mnie
wystraszyło. Po prostu się wyłączyła. Dało radę ją zapalić i na jakieś
30% chyba wytrzymała aż do końca treningu - czyli jeszcze ponad 2h.
Włączyłem drugą, na 50 czy 75 procent i tak wytrzymała do samego
Krotoszyna. Na 10km do domu włączyłem ją na full i pięknie świeciła.
Ogólnie wiem, że z lampkami nie będzie problemu. A bynajmniej być nie
powinno. Tył także ładnie świeci - mocno i szeroko. Do tego dwa lasery
świecą na asfalt wyznaczając "bezpieczną strefę" co zwiększa widoczność i
bezpieczeństwo.
Telefon w sakwie na ramie, w jej kieszeni dwa
duże powerbanki. Podpiąłem praktycznie rozładowany telefon do
powerbanka. Naładował go ładnie i tak dojechaliśmy z podłączonym
telefonem do Krotoszyna. Czyli powerbank wytrzymał prawie 4h. Naładował i
cały czas dawał energię. Po przyjeździe do domu została jedna "kropka".
To jakby trochę rozczarowuje bo wszystko co możliwe było wyłączone a
jedynie chodził GPS. Mam nadzieję, że telefon wytrzyma cały dystans bo
nie trafię totalnie nigdzie. No i cały czas pozostaje niewiadoma co do
zasilania garmina! Boję się tego ultraMaratonu, no ale jakoś muszę
podołać, nie ma innego wyjścia :)
Sama jazda w nocy straszna nie jest. Tylko moje oczy zawodziły i nie potrafiły dojrzeć która godzina, czy się ładuje tel i ile % zostało.. Dlatego konieczne będą zwykłe okulary w kieszonkę by czasem je założyć :) O tak po prostu.
Jazda była bardzo spokojna, totalnie mi na średniej nie zależało. Byle tylko zrobić testy sprzętu :) Jutro riplej z małymi modyfikacjami. Zobaczymy usprawnienia :)
Cześć, podczytuję czasem Twojego bloga, jesteś mocy, szkoda by było, gdybyś miał położyć ten wyścig przez problemy organizacyjne. Parę ultra maratonów mam na koncie.... zatem:
1. Lampka na przód - nie wiem co masz - jeśli na zwykłe baterie paluszki - to nie problem. Kupisz na każdej stacji i jedziesz. Jeśli na ogniwa - musisz zabrać odpowiednią ilość na trasę, aby Ci wystarczyło. No i nie świecisz cały czas na maksa, bo baterie / ogniwa szybko Ci padną, no chyba, że nie jest dla Ciebie problemem, by zabrać ich duuużo (ale to waży i zajmuje cenne miejsce). Z praktyki - mocno świecić potrzeba tylko na zjazdach.
2. Lampka na tył - powinno się mieć dwie. Jedną, która świeci i drugą jako zapas, w razie gdyby pierwsza padła.
3. Telefon jako GPS to średni pomysł. Żre dużo energii. Najlepiej jest mieć GPS jako osobne, dedykowane urządzenie. Stosuję etrex 30x, działa dobrze i jest na paluszki, które można kupić wszędzie. Jednak taki zakup to dość duży wydatek - może ktoś z Twoich znajomych ma pożyczyć jakiegoś GPS.
4. Okulary - ważna rzecz. Ja nie zdejmuję wcale, mam fotochromy.
5. Senność. Pojedziesz długi maraton, nie spodziewam się, byś chciał tracić czas na spanie. Niemniej bądź gotowy na to, że senność może się pojawić. Dobrze mieć jakąś guaranę na obudzenie, albo coś innego - co do czego masz pewność, że na Ciebie działa.
Powodzenia, nie ma czego się bać, ultra jest fajne :). Pozdrawiam.