I'm on the edge of glory..
Niedziela, 19 lutego 2017
· Komentarze(0)
Kategoria Ze zdjęciami, 100-150km
Cóż za dzień, weekend, ostatnie trzy dni... Cóż za emocje, zmęczenie, niewyspanie.. Cóż za piękno, dobro i słońce...
STRAVA: https://www.strava.com/activities/872431179
W piątek miało być wolne i było. Po pracy pomaszerowałem w II Marszu Pamięci Powstańców Wlkp. i to była jedyna większa aktywność fizyczna tego dnia. Poza biurem i siedzeniem w samochodzie niewiele więcej dla formy zrobiłem. Później był Poznań, chwilę nie było Poznania i znowu Poznań. Od samego rana w sobotę niezbyt przyjemna pogoda, niby miał być rower. W taką pogodę to jednak nawet psa z domu się nie wygania, a z resztą ja jestem ciutkę pochorowany, przeziębiony, kaszlący. Paskudna pogoda, ale chciałem chociaż trenażer... No ale nie wyszło.. Szkoda?! Raczej nie... W końcu znalazłem się prawie nad morzem.. I wcale nie chodzi mi o to, że poszedłem na basen tudzież wdepnąłem w kałużę..Tak po prostu poczułem, że chcę tam jechać. Powrót do domu około 1:00 w nocy. Szybkie spanie i budzik już jakoś około 9 dzwoni.. Nie pada, ma wyjść słońce..
Wstałem! Zjadłem śniadanie, uszykowałem herbatę z miodem do bidonów i wio.. W planach moje hopki za Miliczem, pętla x3 i do domu.
Od samego początku wmordewind konkretny, że ledwo dało się jechać. Nie dość, że wzmagał uczucie zimna to jeszcze utrudniał jazdę i ubijał mięśnie.
Poleciałem na swoją standardową traskę. Niestety im bardziej w las tym asfalty bardziej nieprzejezdne. W pewnym momencie musiałem po prostu zawrócić. Pojechać inną trasą, odwiedziłem Joannę i wdrapując się na jej wzgórza dwa razy serce zabiło dużo mocniej. Później były moje mini okrążenia z dwoma fajnymi hopkami. Na garminie klikałem okrążenia i wyszło praktycznie na to, że jechałem je prawie identycznie. Później już z wiatrem przez Sulmierzyce do domu..
Na koniec umyłem rower na myjce, gdzie ludzie dość dziwniie się na mnie patrzyli, bo kolejka była całkiem sporawa w ten piękny słoneczny dzień. Później już tylko dojechałem do domu i oto jestem. Wykąpany, najedzony i zadowolony... Szczęśliwy :)
Forma jeszcze mocno do doszlifowania, teraz nie ma opcji żeby nie jeździć długich dystansów. Muszę się postarać by wypełnić założenia na rok 2017 :)
cad: 79
To jeszcze pikuś!
Później bardziej przydały by się narty biegowe. Normalnie tam jest czarny asfalt i fajne hopki :)
I'm on the edge of glory
And I'm hanging on a moment of truth
https://www.youtube.com/watch?v=QeWBS0JBNzQ
STRAVA: https://www.strava.com/activities/872431179
W piątek miało być wolne i było. Po pracy pomaszerowałem w II Marszu Pamięci Powstańców Wlkp. i to była jedyna większa aktywność fizyczna tego dnia. Poza biurem i siedzeniem w samochodzie niewiele więcej dla formy zrobiłem. Później był Poznań, chwilę nie było Poznania i znowu Poznań. Od samego rana w sobotę niezbyt przyjemna pogoda, niby miał być rower. W taką pogodę to jednak nawet psa z domu się nie wygania, a z resztą ja jestem ciutkę pochorowany, przeziębiony, kaszlący. Paskudna pogoda, ale chciałem chociaż trenażer... No ale nie wyszło.. Szkoda?! Raczej nie... W końcu znalazłem się prawie nad morzem.. I wcale nie chodzi mi o to, że poszedłem na basen tudzież wdepnąłem w kałużę..Tak po prostu poczułem, że chcę tam jechać. Powrót do domu około 1:00 w nocy. Szybkie spanie i budzik już jakoś około 9 dzwoni.. Nie pada, ma wyjść słońce..
Wstałem! Zjadłem śniadanie, uszykowałem herbatę z miodem do bidonów i wio.. W planach moje hopki za Miliczem, pętla x3 i do domu.
Od samego początku wmordewind konkretny, że ledwo dało się jechać. Nie dość, że wzmagał uczucie zimna to jeszcze utrudniał jazdę i ubijał mięśnie.
Poleciałem na swoją standardową traskę. Niestety im bardziej w las tym asfalty bardziej nieprzejezdne. W pewnym momencie musiałem po prostu zawrócić. Pojechać inną trasą, odwiedziłem Joannę i wdrapując się na jej wzgórza dwa razy serce zabiło dużo mocniej. Później były moje mini okrążenia z dwoma fajnymi hopkami. Na garminie klikałem okrążenia i wyszło praktycznie na to, że jechałem je prawie identycznie. Później już z wiatrem przez Sulmierzyce do domu..
Na koniec umyłem rower na myjce, gdzie ludzie dość dziwniie się na mnie patrzyli, bo kolejka była całkiem sporawa w ten piękny słoneczny dzień. Później już tylko dojechałem do domu i oto jestem. Wykąpany, najedzony i zadowolony... Szczęśliwy :)
Forma jeszcze mocno do doszlifowania, teraz nie ma opcji żeby nie jeździć długich dystansów. Muszę się postarać by wypełnić założenia na rok 2017 :)
cad: 79
To jeszcze pikuś!
Później bardziej przydały by się narty biegowe. Normalnie tam jest czarny asfalt i fajne hopki :)
I'm on the edge of glory
And I'm hanging on a moment of truth
https://www.youtube.com/watch?v=QeWBS0JBNzQ