To co już za mną:

Wolsztyn - maraton 270km - podium

Sobota, 9 lipca 2016 · Komentarze(1)
Ogólnie nie wiem co napisać ! Życiówka ! Rekord ! I to jeszcze drugie miejsce w kategorii na Giga :-)

Link do Dzisiejszej Stravy: https://www.strava.com/activities/635553812

Od rana o 4:00 wyjeżdzamy do Wolsztyna z Arturem. Po drodze spotykamy wesołe autko Kuby Latajki i chlopaków z Ostrowa.
Rejestrujemy się, przebieramy, szykujemy.... i czas na start. Stoimy którąś minutę i nic się nie dzieje, jakieś motocykle nie dojechały. Start honorowy. Dojeżdżamy na start ostry a panowie mowią do nas "jedzcie już sobie" - bo grupa przed wami pojechała już jakieś 7 minut temu.. a miało być co 3 minuty.

Jedziemy równo, po chwili zostajemy we 4 osoby. Dwa razy przez jednego i tego samego kolegę mijamy się z prawidłową drogą, ale za każdym razem staję na posterunku. Po kilkudziesięciu kilometrach doganiają nas Arek Robak i Artur Paterek ze swoją grupą, ciśniemy dalej mocno....ale koło 100km dogania nas reszta grup giga. Kategorie mam pozamiataną, bo ktoś mnie właśnie dogonił o 6 minut.. ale wiem że jestem już drugi, może być.

Szczerze mówiąc że od złapania przez nasz peleton pierwszej grupki  - nic się nie działo.

Znaczy się tak: byłoby kilka kraks przez kilku ludzi, co chwilę ktoś robił dziurę w grupie i było trzeba szarpać się i spawać.

Jedynie co to ostatnie 30km było już szybkie i konkretne. Mocne zmiany całego peletonu (większości), i finisz na kreskę na którą wjechałem jako pierwszy z grupy, ale oficjalnie w wynikach:
Open: 14
Kat. M2: 2

Myślałem że będą skurcze, ale obyło się bez. Super rozmowy z ludzmi podczas jazdy, to nie wyścig...to maraton. Ogólnie luz pod tym względem. Można spokojnie zjeść i wypić. Żaden problem. Chłopacy jedynie nie pozwolili się wysikać, a od 90km jechałem z totalnie pełnym pęcherzem. Uwierzcie, że o niczym innym nie myślałem tylko jak się wysikać. Ale niestety nie było jak i kiedy. Zjadłem dwie kanapeczki z serem i szynką, które były świetną alternatywą dla batoników żeli i bananów.  Świetna pogoda - w sensie wiatr wkurzający, ale nie aż tak dokuczliwy jakby mógł być, lekko czasem pokropiło, słonce za chmurami... nie wiem czy przy 30*C bym dał radę. Dziś było idealnie.

Jutro czeka mnie wyścig w Szklarskiej Porębie - który chce tylko przejechać.

A dzisiaj organizacyjnie kompletna klapa. Kilka niewidocznych strzałek na drodze, pucharki tylko dla zwycięzców, przerwana dekoracja przez zamieszanie z wynikami - odwołana dekoracja mega i giga bo nie moga dojść do ładu z czasami. Mała obstawa na trasie. Ohydna gzika z pyrami na mecie, jedyny plus za chlebek ze smalcem.

Dzisiaj Interkol pojechał rewelacyjnie:
Zbigi podium na MINI - 3 miejsce kategoria
Ewa podium na MINI - 2 miejsce kategoria
Piotrek podium na MINI - 3 miejsce kategoria
KRIS podium na GIGA - 2 miejsce kategoria
Kuba podium na GIGA - 1 miejsce kategoria
Artur podium na GIGA - 3 miejsce kategoria
No i we wtorek jadę na Tour de France do Francji na etap Mont Ventoux (szczyt, meta) - będziemy widoczni na pewno :-)

cad: 85

Część naszego peletonu na giga :-)


Po wszystkim chociaż dla własnej satysfakcji zrobiłem sobie foto :-)

Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(1)

Komentarze (1)

Kris pisanie o ohydnej gzice jest nietaktowne wobec organizatorów. W opini wielu uczestników również w mojej i Ewy gzika i pyrki były genialne. Więc może lepiej nie pisać swoich indywidualnych odczuć w tym temacie lub napisać nie smakowało Mi. Zresztę twoje pokolenie wychowane na fast foodach nie wie co to dobra gzika. To tak na margiesie. Pozdrower.

Zbigi 06:11 niedziela, 10 lipca 2016
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa atorz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]