Góry moje ukochane :)
Środa, 26 sierpnia 2015
· Komentarze(0)
Kategoria 50-100km, Z kamerką, Ze zdjęciami
Dzisiaj się działo :)
Od samego rana kierunek Pieszyce, biedra, czyli góry :) Dojazd bez większych problemów, całkiem sprawnie.
Już przed 11 jestem na rowerze, tu jadąc pierwszy raz pod przełęcz Jugowską nagrywam filmik, ale później odwożę kamerkę i lecę już bez.
Nie zobaczyłem wiele, nie zwiedziłem praktycznie nic, po prostu trenowalem. W górę i w dół. Tak wyszło mi 9 podjazdów :)
Myślę, że wykres jest dość konkretny, choć średnia bardzo niska, tak po prostu ani chwili płaskiego. Na zjazdach nie szalałem, ale z każdym zjazdem jechałem szybciej. Przedostatni raz to jeden jedyny raz gdzie maksymalnie puściłem hamulce i pięknie się składając prułem w dół :)
Na górze za każdym razem chłodno, im niżej tym było cieplej, także każdy zjazd to troszeczke dreszczy na ciele z powodu zimna (17*C na szczycie, na dole 29*C!)
Praktycznie za każdym razem jechałem dość twardo żeby tylko ubijać! Za każdym razem ostatni kilometr albo dwa to była mega petarda. Dwa razy musiałem tankować picie w wiejskim sklepiku, raz pogoniły mnie dwa owczarki niemieckie (a przejeżdżałem obok nich 18 razy!) Zjadłem 6 batoników i 2 kromki chleba. Było zacnie, na prawdę bosko :)
Filmik z przejazdu zamieszczę jutro! Dzisiaj już padam! Od 8 do 21 poza domem, z czego ponad sześć godzin w siodle rowerowym :)
Dobranoc! :)
Edit: obiecany film :)
cad: 68
Ostatni podjazd do Jugowa i nagle stałem sie jeszcze szczęśliwszy :D
Haha, no a żeby uchylić rąbka tajemnicy, to zapodam wam kadr z filmu dzisiejszego treningu :D
Od samego rana kierunek Pieszyce, biedra, czyli góry :) Dojazd bez większych problemów, całkiem sprawnie.
Już przed 11 jestem na rowerze, tu jadąc pierwszy raz pod przełęcz Jugowską nagrywam filmik, ale później odwożę kamerkę i lecę już bez.
Nie zobaczyłem wiele, nie zwiedziłem praktycznie nic, po prostu trenowalem. W górę i w dół. Tak wyszło mi 9 podjazdów :)
Myślę, że wykres jest dość konkretny, choć średnia bardzo niska, tak po prostu ani chwili płaskiego. Na zjazdach nie szalałem, ale z każdym zjazdem jechałem szybciej. Przedostatni raz to jeden jedyny raz gdzie maksymalnie puściłem hamulce i pięknie się składając prułem w dół :)
Na górze za każdym razem chłodno, im niżej tym było cieplej, także każdy zjazd to troszeczke dreszczy na ciele z powodu zimna (17*C na szczycie, na dole 29*C!)
Praktycznie za każdym razem jechałem dość twardo żeby tylko ubijać! Za każdym razem ostatni kilometr albo dwa to była mega petarda. Dwa razy musiałem tankować picie w wiejskim sklepiku, raz pogoniły mnie dwa owczarki niemieckie (a przejeżdżałem obok nich 18 razy!) Zjadłem 6 batoników i 2 kromki chleba. Było zacnie, na prawdę bosko :)
Filmik z przejazdu zamieszczę jutro! Dzisiaj już padam! Od 8 do 21 poza domem, z czego ponad sześć godzin w siodle rowerowym :)
Dobranoc! :)
Edit: obiecany film :)
cad: 68
Ostatni podjazd do Jugowa i nagle stałem sie jeszcze szczęśliwszy :D
Haha, no a żeby uchylić rąbka tajemnicy, to zapodam wam kadr z filmu dzisiejszego treningu :D