Gorąca wynora :)
Sobota, 4 lipca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria 100-150km, Ze zdjęciami
W ogóle nie zregenerowany, bez zapasów glikogenu, wyruszyłem już o 8 rano żeby uniknąć największych upałów. W planie była co najmniej stówka.
Najpierw więc poleciałem za Milicz, na górki....zupełnie spokojnie. Bez szarpania, byle przejechać :) Nogi znowu szybko zabolały, jakoś tak albo za dużo roweru albo buty stały się niewygodne - no chyba że jeszcze to po prostu ten upał. Ale dobrze, no w końcu ciepło :)
Przy wyjeździe z Milicza korzystam z okazji i na stacji kupuję Oshee. Koniecznie z lodówki :)
Powrót na Krotoszyn z wiatrem - całkiem szybko :) Ale to jednak ciągle nie była stówka. Wjeżdżam więc do Krotoszyna, jadę na rynek ochłodzić się w fontannie i już wiem co robię dalej: jadę na Koźmin, Borek i Pogorzelę :)
W Koźminie wjeżdżam na stację orlenu - proszę o dolanie wody z kranu, po czym słyszę że nie skoro nie zamierzam niczego kupić to nie ma szans. To wyszedłem i trzasnąłem drzwiami. W głowie już myślę o kolejnej stacji "no name" i tam zupełnie inaczej: wchodzę, dostaję bez problemu zimną wodę z kranu i rabat na pepsi w puszce 0,5l - w kieszonce jedynie 2,50zł zostało a pepsi kosztowało 3,10zł. Pan na stacji stwierdził, że nie ma problemu, oddam kiedyś przy okazji, a napić się muszę przed kolejnymi kilometrami, których około 50 do domu :)
Z chwili na chwilę gorzej, jakby pod wiatr, ciężej mimo niezbyt wysokiego tętna - zupełny brak glikogenu odczuwalny.
Po przyjeździe kąpiel w zimnej wodzie, wyjście na basen - zdecydowana ulga dla piekących mięśni, teraz pizza, piwo i leżing :)
cad: 83
Najpierw więc poleciałem za Milicz, na górki....zupełnie spokojnie. Bez szarpania, byle przejechać :) Nogi znowu szybko zabolały, jakoś tak albo za dużo roweru albo buty stały się niewygodne - no chyba że jeszcze to po prostu ten upał. Ale dobrze, no w końcu ciepło :)
Przy wyjeździe z Milicza korzystam z okazji i na stacji kupuję Oshee. Koniecznie z lodówki :)
Powrót na Krotoszyn z wiatrem - całkiem szybko :) Ale to jednak ciągle nie była stówka. Wjeżdżam więc do Krotoszyna, jadę na rynek ochłodzić się w fontannie i już wiem co robię dalej: jadę na Koźmin, Borek i Pogorzelę :)
W Koźminie wjeżdżam na stację orlenu - proszę o dolanie wody z kranu, po czym słyszę że nie skoro nie zamierzam niczego kupić to nie ma szans. To wyszedłem i trzasnąłem drzwiami. W głowie już myślę o kolejnej stacji "no name" i tam zupełnie inaczej: wchodzę, dostaję bez problemu zimną wodę z kranu i rabat na pepsi w puszce 0,5l - w kieszonce jedynie 2,50zł zostało a pepsi kosztowało 3,10zł. Pan na stacji stwierdził, że nie ma problemu, oddam kiedyś przy okazji, a napić się muszę przed kolejnymi kilometrami, których około 50 do domu :)
Z chwili na chwilę gorzej, jakby pod wiatr, ciężej mimo niezbyt wysokiego tętna - zupełny brak glikogenu odczuwalny.
Po przyjeździe kąpiel w zimnej wodzie, wyjście na basen - zdecydowana ulga dla piekących mięśni, teraz pizza, piwo i leżing :)
cad: 83