Indoor cycling w Lifefitness Ostrów Wlkp.
Dzisiaj udało się zgrać i ruszyliśmy coś chwilę po 18 w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego.
Już ponad rok nie brałem udziału w grupowych zajęciach pod dachem.
Na miejscu byli kompani z Interkolu Kuba i Krzysiek. Fajnie widzieć jeszcze znajome twarze. Weszliśmy do środka, a tu moim oczom ukazaly się zupełnie inne standardy niż w Krotoszynie ;) Opaski tętna polara, wyświetlanie na ścianie obecnych wyników, rowerki z wyświetlaczem - full wypas :) Instruktor - ka.... Intruktorka, całkiem fajna i zgrabna pani, dała nam (a przynajmniej mi) nieźle w kość.
Najpierw podjazdy, później tabata - 1h / 1h. Nogi się uginały, pot lał się strumieniami, a ona dalej krzyczała żeby jeszcze dawać ;)
Fajna zabawa, dobry trening - w sumie cały czas na bardzo wysokich tętnach. Średnie tętno jak dobrze widziałem to chyba było 163 ud/min. Także akurat na progu. Raz na jakiś czas można, a nawet trzeba przepalić nogę ;)
Co cieszy, to chyba dobra forma, śmialo mogłem się utrzymywać na najwyższych tętnach ile chciałem. Wypoczęty po wczorajszej regeneracji dzisiaj dowaliłem do pieca ;)
A po przyjeździe wpadł serek wiejski z odrobiną dżemiku wiśniowego i kostka czekolady ;) Na noc nie ma co się obżerać :D
Jutro godzina siłowni :)
caD: ?! :D Był pomiar, ale nie zwrociłem uwagi na końcowe wskazania.
Ja z Kubą Latajką - mega zmęczeni po 2-godzinnej wynorze :D