Zimno, wietrznie, nieprzyjemnie....
Nic z tego ;)
W najwyższym stopniu skali jestem szczęśliwy i szczęśliwie wymęczony. Wstałem tuż po godzinie 9:00, szybkie i lekkie śniadanie i jazda. Dawno już się nie rozpisywałem, więc tylko napomknę, że jakoś dziwnym trafem po ostatnim obżarstwie waga pokazywała 73,5kg +2kg. Ale skąd te dwa się wzięły to ja nie wiem. Nie wiem też gdzie się schowały, ale psychicznie zadziałało to na mnie niczym płachta na byka - trzeba trzymać kilogramy, bo jak się na wiosnę przeliczy watty/kilogramy to żeby nie było zdziwienia.
Od jakiegoś czasu pokaszluję, ale niby nic więcej, więc jeżdżę normalnie ile Bozia dała siły, czasu i ochoty. A że czasu ostatnio jakby mniej przez trwającą kampanię wyborczą {tak tak! startuję do Rady Miasta w Krotoszynie z okręgu nr 13 z ramienia PiS'u} to kilka innych rzeczy trochę zaniedbuję. Ale to tylko tak do jakoś 16.11.2014.
To o czym ja to ?! Ano... Aby żem się wyrychtował i ciutkę jak się później okazało za lekko. Temperatura ok 4*C lekko mnie stłamsiła, stąd też taka mała średnia, ale jechałem w tlenie i na prawdę mega luzacko. Pod syberyjski wiatr, który okazał się zimny niczym lodowate dmuchanie Putina Europie w twarz, mega wymarzłem. Założyłem zbyt lekkie rękawiczki, bandamę na głowę i zapomniałem o nowej lidlowskiej koszulce termoaktywnej. Przez 95% trasy było mi tak zimno, że nawet aby wyciągnąć batonika z kieszonki musiałem się zatrzymać, bo rece były tak zgrabiałe, że kciuk to ledwo się ruszał.
Po nawrocie, wjechaniu w zalesione szosy i zmianie kierunku wiatru CIUT CIUT lepiej. Ale tylko aby CIUT. Nic więcej.
Jedyny plus to taki, że trochę, ale także nieznacznie przyspieszyłem. Obecnie jazda to ma być przyjemność, a nie oglądanie średniej i interwały. Więc zupełnie luźno sobie kręcilem. Choć trudno przyjemnością nazwać zmarznięty nos, zgrabiałe ręce i lodowate stopy, to uśmiech na twarzy był przez 100% czasu.
Jutro powtórka, ale już pewnie z Interkolem :) Poranna pobudka i kierunek Ostrów Wlkp. na rynek !
cad: 82
min.temp: 3,2*C
przewyższenia: 502m