Nie mogę powiedzieć, że nie lubię... Bo przecież to robię... Ale okazuje się, że nie mówić nic... To jakby nie było niczego... Więc powiem: lubię trenażer.
Dzisiaj luźna godzinka, luźne kręcenie..
Luźne gadki, raptem kilka... od soboty znowu powrót, od poniedziałku powrót jeszcze inny.. taki który bardziej na mnie wpływa ostatnio... I tylko pytanie czy czekać na jeszcze jeden, czy wcześniej samemu zareagować? De kłeszczyn iz: a co jeśli już nic nie da się zrobić...
Nowy Rok przywitałem z przytupem, do białego rana bawiąc się, śmiejąc i pijąc to i owo. Po prostu w szampańskim nastroju wszedłem tanecznym krokiem w nowe.... Snując plany, mając marzenia (te całkiem proste i najbardziej wykwintne) i różne cele.... Chciałbym wszystko zrealizować, ale wiem, że będzie niezwykle trudno... Nie wszystko jest czarno - białe. Nie wszystko idzie zgodnie z planem już od drugiego dnia. Coś się psuje w Supermaratonach - dwie odmienne wizje ścigania, ustalania grup startowych i takie tam. Jeśli zmiany są wprowadzane za zgodą większości orgów to jestem w stanie to zrozumieć. Jeśli jednak nie wszystko jest zgodne z regulaminami, umowami i tak dalej to myślę, że powinno się mocno zastanowić "co, kto i dlaczego?!".
W głowie są plany. Nie tylko te rowerowe, układam sobie wszystko powoli... Istne 3 w 1 obecnie przy trenningu. Niedługo się okaże, że nie będzie niczego, jak w tym słynnym przeboju Grupy Operacyjnej. Chciałbym mieć więcej informacji w niektórych sprawach. Po prostu. Nie musi być niczego, byle tylko wiedzieć. Szukałem, chciałem... Ale najgorsze, że jak czasem w supermaratonach: wydaje ci się, że Twoja grupa jest bardzo dobra, po czym każdy jest na róznym poziomie i jedzie sam, swoją drogą, swoim rytmem i tempem... widząc się tylko mając mnóstwo szczęścia na nawrotach... Niezaleznie od widzimisia... Misia.. No właśnie! мишка, хорошо. Bo tak już jest, że jak się udaje to wszystko, jak się wali to też....wszystko bez wyjątku. Sprawdziło misie nie raz już.
Dzisiejszy trening taki se o.. Kilka interwałów, odpocząłem od roweru, ale teraz muszę odespać po sylwestrze. Interwały jednak weszły całkiem fajnie.
Chciałoby się powiedzieć generalnie, że wracam na właściwe tory... Ale nad wieloma rzeczami, na które okazuje się nie mam wpływu - muszę przejść do porządku dziennego i tylko myśleć, że poukładają się według moich planów...
I oto nadszedł dzień, w którym robię kolejny ostatni trening w roku... W 2017 było ich całkiem sporo, kilometrów najwięcej w roku w historii mojego kręcenia :) Teraz pozostaje odpocząć, pobawić się w Sylwestra i wrócić do treningów już drugiego stycznia! :)
Jutro wielkie podsumowanie roku kolarskiego 2017, a raczej wspomnienia i kilka cyferek. Wpadajcie tu jutro po 12:00 !!! :)
Nie pamiętam statystyk, ale trenażer na obcej ziemi też daje radę. "Obca ziemia" coraz bardziej przypada mi do gustu. Charakterystyczna podłoga, belka pod przednim kołem, bez wiatraka.... Ale najważniejsze, że pokręcone! I ziemniaki z kakao... Cholera dobre!