Jutro do Wrocławia na meczyk Śląsk Wrocław vs Piast Gliwice, piwo, impreza i powrót w niedziele na studia. Aktywny weekend ale wartooooo! ;]
Krisowy kalendarz wyścigowy 2014:
12.04: wyścig w Brodnicy 26.04: maraton w Trzebnicy 17.05: wyścig w Ustroniu {góry} 25.05: wyścig w Leśnicy, Góra św.Anny, TTT 29.06: wyścig w Sieroszewicach, ITT 05.07: wyścig w Istebnej {góry} 26.07: maraton w Zieleńcu {góry} 06.08: maraton w Karpaczu {góry} 20.09: wyścig w Rajczy {góry}
Bywa czasem i tak, że szosowiec, który przez cały rok jeździ na kolarzówce bądź wpina ją w trenażer, wjeżdza czasem do lasu.
Zdecydowanie jest to śmiechu warte. Taki ze mnie leśny potwór, że poskramiam swoje dzikie emocje.
Przyjechałem więc na wyścig do Topoli k. Ostrowa Wlkp. do lasu na wyścig. Nie nastawiałem się w ogóle na jakąkolwiek walkę i domyślałem się że mogę zamykać peleton. Zaraz po przyjeździe na miejsce ubrałem się i pojechałem się przejechać na trasę... Pomyślałem że może spróbuję w końcu puścić hamulce i polatać na zakrętach i na zjazdach. Pierwszy zjazd i bum. Tak mnie popodbijało że przeleciałem przez kierownicę, zdarłem sobie kolano i biodro, oberwała też dłoń. Chcę jechać a tu hamulec trze o tarcze. Na szczęście nadjechał Przemysław Dobre Serrce Mocek i pomógł wyregulować imbusami owy problem.
Po chwili rozmowy z chlopakami pojechaliśmy na start. Pierwsze kółko zapoznawcze. Tutaj już się na mnie denerwowali Mati z Błażejem że za wolno, że zbyt asekuracyjnie w zakręty. Start ostry więc lekko odpuściłem żeby jechać za nimi i nie zwalniać grupy, to jednak z perspektywy czasu wielki błąd - bardzo zwolnił mnie i nas kolega Słowik, który jechał powoli i blokował drogę, a długo nie mieliśmy miejsca żeby go wyprzedzić. Jednak później Mati i Błażej gdzieś na zakrętach go wyprzedzili a ja się jeszcze chwilę za nim bujałem. Jednak wyprzedziłem, dogoniłem i jechaliśmy razem. Patrzę na drodze stoi Bazyl, guma! Łukasz trochę stracił bo musiał wyminąć Bazyla i po dogonieni go nie trzymał koła. Dalej kolejne kółka to równa jazda naszej trójki: Mati, Błażej, ja. Doganiamy Roberta, Mati siada mu na kole, ja jednak postanawiam go wyprzedzić. Po chwili za metą z górki zakręt w lewo i podjazd. Tu Błażej próbował zlapać koła, a złapał jedynie korzeń i się wyłożył. No niestety - nie czekamy i jedziemy swoje, mi się w tej chwili pod górę wypina blok z pedału i mały problem z którym sobie radzę.
Zostawiamy Roberta z tyłu, teraz tylko ja i Mati. Prowadzę praktycznie cały czas, jednak na kółko przed finiszem na jednym zakręcie wyrzuca mnie za trasę i mati przejmuje dowodzenie. prowadzi, ja mam plan wyprzedzenia go na najdluższej prostej na trasie, jednak kolejny zakręt i źle pojechałem przez co musiałem zwolnić, Mati wyprzedza mnie pod górę i do mety już prowadzi.
Dobrze że wywaliłem się na objazdowym kółku a nie wyścigowym - bo podczas zawodów leżało chyba 4-5 zawodników i to niektórzy po dwa razy :D
Świetne ściganie, dojechalem na miejscu 8/28. Forma jest, techniki brak :]
Zaplanowany trening, więc i zaplanowana pobudka tuż przed 8:00. Standardowo śniadanie, szykowanie i na rower. Jedzie się całkiem przyjemnie, lekki wiaterek w plecy pomagał utrzymać dobre tempo i zasuwać jak szosą.
Dojazd na rynek, kilka kółek w koło ratusza co by sie tylko nie usiąść i nie marznąć - szybko zlecialo i chłopaki zaczęli się zjeżdżać. Spiknęła się fajna ekipa nawet. Chwila rozmowy i jedziemy do lasu. Nasz peletonik o dziwo podzielił się na pół. Na górce w Topoli stoimy i czekamy, ruszamy w terenie już.
Jedyne co przychodzi mi na myśl jak tylko zaczynam planować wyścig w niedziele: katastrofa. Technicznie leżę i kwiczę... Jakoś nie czuję się za dobrze w lesie. No ale nie leżałem jak Bazyl, jak Błażej czy Zbigi :D Uważałem żeby się nie wyłożyć, żeby tylko za dużo błota ze sobą nie przywieźć - udało się :D Zrobiliśmy kilka kółek, pod górę coś tam odrabiam i na prostych, ale techniczne zjazdy to masakra :D Nie dla mnie takie fafarafa.
Kilka kółek, pojechaliśmy na big mega wielką ekstra hiper super dziure, zrobiliśmy jeszcze ze dwa kółka i kierunek dom.
Katorga! To mało powiedziane, powrót pod mega mega wiatr, ledwo udało się utrzymać prędkość 22-24km/h. Między lasami było fajnie, ale tylko wyjazd na pole to masakra...
I tak oto kolejny fajny trening z Interkolem zaliczony, fajna leśna wynora :)
Wyszedł więc fajny trening wytrzymałości z elementami sprintu i siły :] Ale dla mnie na MTB najważniejsza jest zabawa i oderwanie od trenażera :D