Jest moc! Pościg i ekspresss Cancellary! ;]
Czwartek, 22 marca 2012
· Komentarze(1)
Kategoria 50-100km
No to się ale dzisiaj działo.. :)
Po pracy szybko do domu, obiad i rower.. Jak to już standardowo bywa ostatnimi czasy, przygotowania do sezonu idą pełną parą..
Dzisiaj w planach trening podjazdów, więc znów wybrałem się na Milicz w celu żyłowania większego wzniosu na trasie.. Jako, że jeszcze jest niewystarczająca ilość czasu na wyjazd na górki za Milicz, na razie to musi starczyć :]
Będąc po drodze w Cieszkowie na ostrym zakręcie w prawo zaczął wyprzedzać mnie tir.. Będąc jeszcze troszkę przed nim widzę, że nie ma szans [zjechał całkowicie na lewy pas] bo z naprzeciwka jedzie autobus i kilka samochodów za nim.. No to gościu widząc to samo gwałtownie przyspiesza, skręca na maxa w prawo i prawie by mnie pieprznął naczepą - autobus w tym samym momencie hamuje z piskiem opon i staje.. Byłem przerażony, gościu oczywiście zaraz spieprzył w siną dal.. Istna masakra.. nawet nie miałbym gdzie uciekać bo krawężniki bardzo wysokie w środku miasteczka.. uhh..
Jadąc dalej spotkałem chyba dość miłego człowieka, bo jechałem chwilę w korku za traktorem i słyszę, że coś bardzo głośnego się zbliża.. i zaraz pewnie chciał wyprzedzać, ale.. a co mi tam.. machnąłem mu ręką.. podjechał z lewej strony - ja zjechalem do srodka pasa - oczywiście muza rozpieprzona na maxa a jechał z rodzinką znad morza [rejestracja z Gdańska] w góry się zdaje bo zapakowani byli nieźle.. No to ściszył i mu krzyczę, że coś mu nieźle trzeszczy w aucie że słychać go z kilometra.. Po czym faktycznie stanął na poboczu, coś chwilę pogrzebał, a jak mnie znowu mijał to już było cichutko i zapodał awaryjne w podzięce ;)
Kolejne kilometry przebiegały dość monotonnie, gdy dojechalem do górki to było aby w tą i z powrotem, razem przejechana 8 razy bo 4x z dwóch stron.. :)
Chcę jechać do domu, zjeżdżam z górki, ale z naprzeciwka widzę jedzie kolega z klubu.. Sobie mówię a co mi tam, wyjdzie dłuższy trening, w sumie taki jaki w planie napisany - no to zawracam i widzę, że jest jakieś 500 metrów ode mnie, zaczyna się górka i niweluję straty gdzieś do 100-150 metrów po czym płasko chwilę i zjazd by znowu pojawił się kolejny wznios, na którym dojechałem już do kolegi.. Powiedziałem, że aby chwilę odpocznę i będę mu mógł pomóc w prowadzeniu ;)
Po czym wiedziałem, że nie będzie z nim lekko bo Artur i płasko to się równa mordercze tempo :D Jest niczym Cancellara - istny koń pociągowy ;) I tak było i tym razem, tempo utrzymywane przez niego to jakieś 40-42km/h gdzie wcale nie było z wiatrem w plecy.. Wychodziłem co jakiś czas na zmiany, ale no cóż.. Po podjazdach nogi jak z waty i ciężko było, ale starałem się pomóc ;)
I tak dojechaliśmy do Krotoszyna, w którym nie odmówiłem sobie na wjeździe sprintu jeszcze, który by się przydało poprawić bo dość wolny jestem chyba [pod wiatr tez było]..
I tak oto wyszedł świetny trening, cieszę się - bardzo dobry trening.. Jeszcze jutro i dwa dni wolnego ;) W sumie zasłużone wolne i dobre na regeneracje :]
cad: 86
Po pracy szybko do domu, obiad i rower.. Jak to już standardowo bywa ostatnimi czasy, przygotowania do sezonu idą pełną parą..
Dzisiaj w planach trening podjazdów, więc znów wybrałem się na Milicz w celu żyłowania większego wzniosu na trasie.. Jako, że jeszcze jest niewystarczająca ilość czasu na wyjazd na górki za Milicz, na razie to musi starczyć :]
Będąc po drodze w Cieszkowie na ostrym zakręcie w prawo zaczął wyprzedzać mnie tir.. Będąc jeszcze troszkę przed nim widzę, że nie ma szans [zjechał całkowicie na lewy pas] bo z naprzeciwka jedzie autobus i kilka samochodów za nim.. No to gościu widząc to samo gwałtownie przyspiesza, skręca na maxa w prawo i prawie by mnie pieprznął naczepą - autobus w tym samym momencie hamuje z piskiem opon i staje.. Byłem przerażony, gościu oczywiście zaraz spieprzył w siną dal.. Istna masakra.. nawet nie miałbym gdzie uciekać bo krawężniki bardzo wysokie w środku miasteczka.. uhh..
Jadąc dalej spotkałem chyba dość miłego człowieka, bo jechałem chwilę w korku za traktorem i słyszę, że coś bardzo głośnego się zbliża.. i zaraz pewnie chciał wyprzedzać, ale.. a co mi tam.. machnąłem mu ręką.. podjechał z lewej strony - ja zjechalem do srodka pasa - oczywiście muza rozpieprzona na maxa a jechał z rodzinką znad morza [rejestracja z Gdańska] w góry się zdaje bo zapakowani byli nieźle.. No to ściszył i mu krzyczę, że coś mu nieźle trzeszczy w aucie że słychać go z kilometra.. Po czym faktycznie stanął na poboczu, coś chwilę pogrzebał, a jak mnie znowu mijał to już było cichutko i zapodał awaryjne w podzięce ;)
Kolejne kilometry przebiegały dość monotonnie, gdy dojechalem do górki to było aby w tą i z powrotem, razem przejechana 8 razy bo 4x z dwóch stron.. :)
Chcę jechać do domu, zjeżdżam z górki, ale z naprzeciwka widzę jedzie kolega z klubu.. Sobie mówię a co mi tam, wyjdzie dłuższy trening, w sumie taki jaki w planie napisany - no to zawracam i widzę, że jest jakieś 500 metrów ode mnie, zaczyna się górka i niweluję straty gdzieś do 100-150 metrów po czym płasko chwilę i zjazd by znowu pojawił się kolejny wznios, na którym dojechałem już do kolegi.. Powiedziałem, że aby chwilę odpocznę i będę mu mógł pomóc w prowadzeniu ;)
Po czym wiedziałem, że nie będzie z nim lekko bo Artur i płasko to się równa mordercze tempo :D Jest niczym Cancellara - istny koń pociągowy ;) I tak było i tym razem, tempo utrzymywane przez niego to jakieś 40-42km/h gdzie wcale nie było z wiatrem w plecy.. Wychodziłem co jakiś czas na zmiany, ale no cóż.. Po podjazdach nogi jak z waty i ciężko było, ale starałem się pomóc ;)
I tak dojechaliśmy do Krotoszyna, w którym nie odmówiłem sobie na wjeździe sprintu jeszcze, który by się przydało poprawić bo dość wolny jestem chyba [pod wiatr tez było]..
I tak oto wyszedł świetny trening, cieszę się - bardzo dobry trening.. Jeszcze jutro i dwa dni wolnego ;) W sumie zasłużone wolne i dobre na regeneracje :]
cad: 86