Szczęście w nieszczęściu...
po 20 minutach jak już dotarłem do domu zaczęło padać..
no cholera, 2 tygopdnie nie jeździłem i tu już takie rzeczy.. wrrr..
fajnie się jechało z wiatrem.. nic się nie słyszało tylko szum opon :)
Witaj po długiej nieobecności ( mojej). Wre praca, aż wióry lecą. Ale niestety nie na rowerze tylko w domu. 3 nocki mam już za sobą, ale jeszcze nie koniec moich zmagań z remontem.
jota 18:22 wtorek, 31 sierpnia 2010
Nie wiem kiedy wsiądę na mój najcenniejszy skarb( rower), a tu maraton coraz bliżej, a ja bez formy. I jeszcze ta pogoda, brrr. Wczoraj w Karpaczu padał śnieg z deszczem. I dzisiaj też nie jest lepiej. Za oknem zaledwie 11 st. i pada deszcz. Chyba trzeba szykować ciepłe ciuchy na Liczyrzepe. Ale widze, że Ty też masz przerwe w treningach.
Czytałam, że będzie wspólny start, więc już na początku "polecą wióry". Ja jestem zadowolona, bo ruch będzie wstrzymany i nie trzeba się stresować samochodami na wąskich uliczkach Karpacza. Pozdrawiam
Kurcze, 2 tygodnie bez roweru?? Ja bym nie wytrzymał :)
radek3131 08:14 wtorek, 31 sierpnia 2010