To co już za mną:

Podsumowanie roku 2017

Niedziela, 31 grudnia 2017 · Komentarze(2)
Kolejny rok za nami....., a nie, tak zaczynałem rok temu! В этом году я должен написать резюме на русском языке...
Ale to może kiedyś, jak podszlifuję język... If You know what I mean...

Proszę Państwa! Myślę, że ten rok.... i mimo że od kilku lat każdy kolejny przebija ten co właśnie mija.... był najlepszy! I nie ma co przedlużać! Przechodzimy do konkretów: najwięcej kilometrów, najwięcej wygranych, najwięcej przeżyć i zwariowany początek i koniec roku... Nie wszystko mogę tu napisać, ale z pewnością TEN 2017 ROK zapisze się bardzo bardzo mocno w moim życiu. A więc, weźcie popcorn (chyba że czytacie na głos), colę i przygotujcie się jak na najlepszy seans wszechczasów... Jedziemy!

Styczeń:
392km i 18h

Tragedia, początek roku, nie dość że zamarzło auto i naszło mnie w końcu na sprzedaż.. Nie dość, że życie stało się bardziej burzliwe, ale i spokojne za jednym razem... To prawie przez ponad dwa tygodnie nie jeździłem na rowerze.. Kontuzja wyeliminowała mnie z treningów. Porządny dzwon gdy wracałem rowerem z pracy na rondzie sprawił, że upadłem prosto na asfalt uderzając lewym kolanem - piszczelem o asfalt.. Z jednej strony cierpienie i ból, ale z drugiej chwila odpoczynku..

Luty:
1031km i 35h

Na początku nudne trenażery i bardzo bardzo lekko by rozkręcić nogę, po czym gdy tylko poczułem się lepiej brałem wolne w pracy i jeździłem na dlugie treningi wytrzymałościowe :) O tak, było chwilami pięknie, ale i nerwowo prywatnie. Na pewno emocjonalnie...

Marzec:
1655km i 56h

Miesiąc ten upłynął na początku jeszcze na zabiegach i rehabilitacji, ale i dalszym trzaskaniu kilometrów. Wytrzymałościowo chyba konkret dowalenie no bo tyle godzin jeździć to trzeba mieć zdrowie. Psychiczne przede wszystkim ;-)

Kwiecień:
1289km i 41h

Pierwsze wyścigi: Prolog Interkol, Kryterium Kalisz i Ślężański Mnich... Później Maratony w Obornikach i pamiętny w Nowogardzie cały w deszczu i przy ledwie 3*C.... Wielu przemarzło i skończyło przed czasem, kilku skończyło w szpitalu... A ja dojechałem na pudło open. Dojechałem też na Święta Wielkanocne nad morze, tam pojeździłem po plaży w pięknej pogodzie, atmosferze i ohy i ahy :) To był cudny czas, parzenie herbaty i oczekiwanie na górce w Nowogardzie było na prawdę czymś fajnym!

Maj:
1391km i 45h

Kolejne maratony, kolejne zwycięstwa i puchary.... Ale najpierw Leśnica - ucieczka i piękne zdjęcia - Radków i totalna klapa, ale później nadszedł Maraton w Choszcznie, wcześniej jeszcze maraton w Stargardzie i szalona pogoń.. W Choszcznie pierwsze w życiu spanko na sali i eksmisja samego siebie.....pod prysznice z moim materacem. Kolejny fajny miesiąc i pełno wrażeń.

Czerwiec:
1522km i 45h

Najpierw standardowo miniMaraton w Koźminie i wygrana w kategorii, open niestety nie udało się obronić... Dzień później maraton w Łasku i kolejne podium, jedno z ładniejszych zdjęć gdy to uwieczniono "mnie" na podium. Później totalna szajba! Tydzień później pierwszy raz wyjeźdżam do Świnoujścia na ULTRA Maraton. Fajne chwile spędzone na plaży, mega relaks i opalanko.... ale i wyścig udany! Pierwszy w życiu tak duuuuuży dystans na rowerze. Złapała nas grupa za nami, załamany byłem po losowaniu bo moja była stosunkowo najsłabsza, a mimo wszystko dobrze rozkładając siły zdołałem razem z kolegą zrobić ucieczkę na jakieś 50km do mety i nadrobić dużo dużo dużo tak, że wszedłem jeszcze na podium open. Za co niektórzy się poobrażali jak dzieci xD Powrót na trasę i robienie zdjęć... Mega radość! I podjęta decyzja, że jadę na UltraMaraton 711km Non Stop! :) Z Gryfusami coraz lepsze relacje, w ogóle w tym roku maratony spędzam oprócz sportowych aspektów, bardzo towarzysko :) Pod koniec czerwca kozackiej formy ciąg dalszy: Korona Kocich Gór najlepiej w historii, WYGRANA OPEN maratonu w Wolsztynie i również mocna praca, ucieczka i świetne myślenie! Na koniec wyjazd do Wisły w góry...

Lipiec:
1842km i 62h

Wyścig Pętla Beskidzka chyba już standardowo i jak kiedyś totalnie zawalony... Później jednak mimo oszukiwania innych staję na podium w kategorii na maratonie w Nietążkowie, ale zaprzepaszczam drugie miejsce open bo nie mamy kozaków nie biorących udziału w wyścigu, którzy by nas wieźli na kole... Pojawiają się pierwsze stresy przed 711km NonStop... Pierwsze testy sprzętu, nowych lampek i szukanie najlepszych rozwiązań.. Wyjazdy z Czesią w góry i trenowanie... To chyba też jej najlepszy czas i w sumie cały rok jeśli chodzi o formę... Najważniejszy jednak jest maraton: 711km nonStop!!! Ukończyłem go na 3m. OPEN razem z kilkoma kumplami z grupy. Mieliśmy ją mega dobrą i wyrównaną. Pozostał maly niedosyt bo można było powalczyć, wystarczyło tylko trochę krócej stać na postojach.

Sierpień:
1310km i 42h

Początek to oczywiście odpoczynek po ultrze. Później ITT Czasówka Górska z Interkolem. Wyjazdy rowerkiem do Wrocławia w odwiedziny, po buziaki, od tak sobie... Maraton w Lwówku Śląskim i kolejne podium, ale to już tylko mega, więc klasyfikacja ogólna zamknięta w Supermaratonach w Lipcu....

Wrzesień:
1152km i 38h

Przepiękne zakończenie sezonu w Rewalu. Drugie miejsce OPEN i pierwsze Kategoria :) Piękny wjazd na metę za rączke :D Później czasóweczka z Gryfusami w Teamie :) Ogólnie podsumowanie maratonów: 3m OPEN, 2m Kat.M2 :) Luźne treningi i luźne gadki, wyjazdy do Sobótki... Wspólne fajne kręcenie i miło spędzany czas :)

Październik:
686km i 25h

Euforia i tragedia... Pięknie i brzydko... Najlepiej i najgorzej... Luźne kręcenie na początku i trzaskanie jak najdłużej pięćdziesiątki piątki.... Wyjazd na zakończenie sezonu z Gryfusami do Lubniewic i początki nowego. Mega impreza, ognisko... Bunkry po Niemcach rowerami i tańce na sali, gorrrąca salsa i takie tam księżniczkowe suknie... Ale po powrocie... Wypadek! Pierwszy w życiu raz musieli mnie skrobać z rowu, dobrze że tylko skończyło się na połamanym kole i rowerze... Ja na szczęście tylko obity... W momencie pisania (31.12.2017) nie mam jeszcze prawomocnego wyroku sądowego gdyż gość nie przyjął mandatu. Ale jeszcze chwile!

Listopad:
824km i 39h

Szukanie lisa w Szczecinie i jeszcze nowsze początki.. Imprezy posezonowe, fajne wyjazdy... Powrót do treningów po szpitalu i L4... KUPIONY NOWY ROWER w sklepie GILICKIBIKE.pl w Kaliszu. Trek Emonda SL5 - czarne cacuszko w macie :) Przejechany wyścig w Bagateli. Czesia zdobywa tam puchar!

Grudzień:
1193km i 42h

Standardowo Rapha Festive500 i trzaskanie na koniec kilometrów...ale od początku: wyścig w Topoli i bardzo dobra jazda, ale tylko forma dopisuje bo technika dalej leży. Co więcej, po prostu zmiany.. Okołoszczecińskie wyprawy rowerowe... I oczywiście ta Rapha! Wigilia stówka, Pierwsze Święto dwieście, Drugie Święto dwieście i festive500 pyknięte.Siłownia, spinning.. Teraz trenażerek i zabawa sylwestrowa!!! :) Początek po rosyjsku.... na koniec roku okazało się, że to właśnie nowa motywacja.. A nóż majonez po powrocie, O-eN-A, sabaka Sparta... Hu nołz... :D Kto eto znayet,,, bądź jak kto woli: кто это знает!


Czas na chwalenie się:
Ogólnie 17 razy na podium:
8x 1 miejsce
2x 2 miejsce
7x 3 miejsce

Maraton Nowogard: 1m. kat.M2 - 3m OPEN
Maraton Stargard: 1m. kat.M2
Maraton Radków: 3m. kat.M2
Maraton Choszczno: 1m. kat.M2 - 3m OPEN
Maraton Łask: 2m. kat.M2
Maraton Świnoujście: 1m. kat.M2 - 3m OPEN
MARATON WOLSZTYN: 1m. kat.M2 - 1m OPEN
Maraton Nietążkowo: 1m. kat.M2
Maraton Lwówek Śl.: 3m kat.M2
Maraton Rewal: 1m. kat.M2 - 2m OPEN

Wyścig w Koźminie Wlkp.: 1m. kat.M2
Tour de Pomorze 700km non stop: 3m OPEN

Puchar Polski Supermaratonów Szosowych 2017 - 1m kat. M2 - 3m. OPEN
=================================================================
Sezon 2017 w liczbach:
Wszystkie kilometry:
14 258km
Czas aktywności: 475h 31min
Średnia prędkość: 30,05km/h
Suma podjazdów:
59 883m
Suma kilokalorii:
268 353kcal
Wycieczek:
207
Średnio na wycieczkę: 69km
=====================================================
Plany na 2018:
Wygrać klasyfikację OPEN Pucharu Polski Supermaratonów Szosowych:)
Często stawać na podium :)
Cieszyć się życiem :)
Przejechać 1008km Bałtyk Bieszczady :)


Czas na coroczne fotograficzne podsumowanie roku :)

Styczeń:
Orla


Upadek


Luty:
Treningowo:


Buziaczkowo:


Marzec:
Z RaweXem:


Z Interkolem:


Kwiecień:
Brodzenie w Bałtyku


Nowogard, chyba widać że było zimno:


Maj:
Ucieczki:


Podium Choszczno OPEN:


Czerwiec: (tu musi być więcej!)
Koźmin!


Łask!


ULTRA Świnoujście OPEN:


Ucieczka ze Świnoujścia:


Jadę na 711km!!!


Lipiec:
Ucieczki:


Ukochana ekipa z 711km!





Sierpień:
Wrocław:


Lwówek:


Wrzesień:
Wrocław:


Ostatni !!! w 2017 roku !!! wjazd na metę :)


A chwilę wcześniej sprint Rewal:


I czasóweczka z Gryfusem:


Październik:
Lajtowa Sobótka:


Lubniewice:



WYPADEK :/


Listopad:
Lis w Szczecinie:


Nowy rower :)


Grudzień:
Rapha Festive500 Challenge Completed :)


Ale i wcześniej relaxing :)




Dziękuję za uwagę!





Rok 2017 w skrócie :)






Zapraszam do komentowania wpisów | Komentarze(2)

Komentarze (2)

Wszystkiego najlepszego na 2018 rok.
Licznych startów, wygranych i zdrowia.
Pozdrawiam serdecznie

panther 19:42 sobota, 6 stycznia 2018

Gratuluję tegorocznych sukcesów. I dziękuję za pomoc w osiągnięciu moich. :)

Mytopea 15:51 niedziela, 31 grudnia 2017
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa piewa

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]