Supermaraton "Don Kichota" 2017 w Nietążkowie
Sobota, 8 lipca 2017
· Komentarze(9)
Kategoria 150km i więcej, Zawody, Ze zdjęciami
Jak wygrywać to uczciwie, jak przegrywać to z honorem... Rozwinięcie myśli na koniec wpisu!
Razem z Czesią udaliśmy się w piątkowe popołudnie do Nietążkowa. Tak tak, godzina drogi od Krotoszyna a ja śpię tam w internacie. Masakra! Ale w sumie fajnie było, także dobrze że Czesia mnie namówiła na nocleg......ale tylko jeden! :D Dojechaliśmy, poszliśmy po numerki i na odprawę..oraz podegustować egzotyczne żelki energetyczne z Dextro Energy. Jednego na próbę kupiłem z podwójną dawką kofeiny o smaku kawy. Poszliśmy do naszego apartamentu, zjedliśmy kolację i gdy chcemy iść spać... no cóż, nigdy nie owijam w bawełnę to i teraz nie będę i nie napiszę "ktoś"....a tu ekipa gryfusów ze Szczecina urządza sobie imprezkę do późnych godzin nocnych w bardzo głośny sposób. Jakbym spał na dole i mial ich drzwi w drzwi to byłbym zszedł albo dzwonił po dozorcę..na szczęście spaliśmy na piętrze i wystarczył zabieg zamknięcia drzwi na korytarzu. Inni maratończycy niestety sobie nie pospali komfortowo.... bo skoro cisza nocna jest od 22 to szanujmy to że śpimy w "miejscu publicznym" i inni zza ściany niekoniecznie chcą tego słuchać. Nam na szczęście udaje się jakoś zasnąć i rano budzimy się nawet przed budzikami!
Zapowiadają deszcze, burze i wichury.... ale to nic, tak czy siak jadę na krótko... w miarę wysoka temperatura to i letnie ciuszki wystarczą.. Startujemy w całkiem fajnej grupie (na papierze), ale jak się okazuje do tych przed nami dopisują się rano inni mocni zawodnicy więc nasza przestaje być jakąś "szczególną". Jak się później okazało lider pucharu polski czeka na grupę za nim, a do nich dołącza zawodnik elity Przemko z Ostrowa bez numerka... Więc na początku moje i nasze 40km/h było niczym w stosunku do ich 45km/h. Goniliśmy długo goniliśmy mocno...Niestety po pierwszym pomiarze czasu tracimy coś ponad 3 minuty... Minęliśmy się na drodze zaraz za pomiarem po nawrocie więc nie trudno było to sobie w głowie obliczyć. Motywacja była silna, ale zabrakło szczęścia i trochę lepszej nogi dzisiejszego dnia. Moja grupa w skrócie: Krzyś Łańcucki łapie po kilku kilometrach gumę, Szymon Koziatek najmocniejszy, ale po Pierścieniu 610km i zmęczony, Marcin Sierant w formie, ale mimo wszystko brakuje trochę mocy. Czasem do nas dołączają kobiety z szosy, czasem rowery inne?! Tempo trochę siadło, bo i każdy się umęczył gonitwą.. Później już jechaliśmy z myślą żeby dużo nie stracić, co kurde też nie wyszło.
Ja złapałem Czesię, mnie złapała ulewa - albo dwie.. Z Czesią mijamy się jeszcze gdzieś tam na trasie. Łapiemy maruderów, ale czasem tylko ktoś siada na koło ale albo nie za wiele pomaga albo spada z koła po chwili...
Na metę wpadamy 20 minut po Heniu i 15 minut po grupie przed nami... Niestety nam nikt niezgodnie z regulaminem nie pomógł. To nie ból dupy, ale jak wygrywać to uczciwie, a jak przegrywać to i tak o tym napisać.....bo ostatnich relacji nie uraczysz. W sumie cieszę się, że bardziej kogoś boli przegrana ze mną, niż przerżnięcie w kategorii xD ni ma tematu. Czekamy na wtorek xD
Moja dyspozycja dzisiaj daleka od najlepszych. Albo nie odpocząłem po Wiśle i tamtejszych treningach, albo forma jak to u mnie przeważnie w lipcu bywało leci na łeb na szyję. W generalce niestety straciłem dzisiaj swoją górkę i teraz ja muszę gonić! Jak się okazuje cholera faktycznie: im trudniej tym lepiej.. Samo życie. Za dwa tygodnie jedziemy wspinać się w Zieleńcu i dalej walczyć!
Na trasie całkiem spoko dwie/trzy hopki.. dobre oznakowanie trasy, nawet największe dziury były oznakowane. Bufety spoko, ale było trzeba się zatrzymać. Jedynie co to trochę słaba obstawa trasy przez policję czy straż - na kilku skrzyżowaniach w lewo zero zabezpieczenia. Jedzonko na mecie standardowo kotlet - ale przepyszny :)
Czesia dojechała znowu z szaloną wysoką średnią. Coraz lepiej jej idzie....jedzie :D
Nasze podium GIGA M2 szosa :) Drugi Piotrek Szudra a trzeci Jacek Ilmer. Świetna ekipa, świetni ludzie! Dziękuję za wspólną rywalizację :)
Na
Razem z Czesią udaliśmy się w piątkowe popołudnie do Nietążkowa. Tak tak, godzina drogi od Krotoszyna a ja śpię tam w internacie. Masakra! Ale w sumie fajnie było, także dobrze że Czesia mnie namówiła na nocleg......ale tylko jeden! :D Dojechaliśmy, poszliśmy po numerki i na odprawę..oraz podegustować egzotyczne żelki energetyczne z Dextro Energy. Jednego na próbę kupiłem z podwójną dawką kofeiny o smaku kawy. Poszliśmy do naszego apartamentu, zjedliśmy kolację i gdy chcemy iść spać... no cóż, nigdy nie owijam w bawełnę to i teraz nie będę i nie napiszę "ktoś"....a tu ekipa gryfusów ze Szczecina urządza sobie imprezkę do późnych godzin nocnych w bardzo głośny sposób. Jakbym spał na dole i mial ich drzwi w drzwi to byłbym zszedł albo dzwonił po dozorcę..na szczęście spaliśmy na piętrze i wystarczył zabieg zamknięcia drzwi na korytarzu. Inni maratończycy niestety sobie nie pospali komfortowo.... bo skoro cisza nocna jest od 22 to szanujmy to że śpimy w "miejscu publicznym" i inni zza ściany niekoniecznie chcą tego słuchać. Nam na szczęście udaje się jakoś zasnąć i rano budzimy się nawet przed budzikami!
Zapowiadają deszcze, burze i wichury.... ale to nic, tak czy siak jadę na krótko... w miarę wysoka temperatura to i letnie ciuszki wystarczą.. Startujemy w całkiem fajnej grupie (na papierze), ale jak się okazuje do tych przed nami dopisują się rano inni mocni zawodnicy więc nasza przestaje być jakąś "szczególną". Jak się później okazało lider pucharu polski czeka na grupę za nim, a do nich dołącza zawodnik elity Przemko z Ostrowa bez numerka... Więc na początku moje i nasze 40km/h było niczym w stosunku do ich 45km/h. Goniliśmy długo goniliśmy mocno...Niestety po pierwszym pomiarze czasu tracimy coś ponad 3 minuty... Minęliśmy się na drodze zaraz za pomiarem po nawrocie więc nie trudno było to sobie w głowie obliczyć. Motywacja była silna, ale zabrakło szczęścia i trochę lepszej nogi dzisiejszego dnia. Moja grupa w skrócie: Krzyś Łańcucki łapie po kilku kilometrach gumę, Szymon Koziatek najmocniejszy, ale po Pierścieniu 610km i zmęczony, Marcin Sierant w formie, ale mimo wszystko brakuje trochę mocy. Czasem do nas dołączają kobiety z szosy, czasem rowery inne?! Tempo trochę siadło, bo i każdy się umęczył gonitwą.. Później już jechaliśmy z myślą żeby dużo nie stracić, co kurde też nie wyszło.
Ja złapałem Czesię, mnie złapała ulewa - albo dwie.. Z Czesią mijamy się jeszcze gdzieś tam na trasie. Łapiemy maruderów, ale czasem tylko ktoś siada na koło ale albo nie za wiele pomaga albo spada z koła po chwili...
Na metę wpadamy 20 minut po Heniu i 15 minut po grupie przed nami... Niestety nam nikt niezgodnie z regulaminem nie pomógł. To nie ból dupy, ale jak wygrywać to uczciwie, a jak przegrywać to i tak o tym napisać.....bo ostatnich relacji nie uraczysz. W sumie cieszę się, że bardziej kogoś boli przegrana ze mną, niż przerżnięcie w kategorii xD ni ma tematu. Czekamy na wtorek xD
Moja dyspozycja dzisiaj daleka od najlepszych. Albo nie odpocząłem po Wiśle i tamtejszych treningach, albo forma jak to u mnie przeważnie w lipcu bywało leci na łeb na szyję. W generalce niestety straciłem dzisiaj swoją górkę i teraz ja muszę gonić! Jak się okazuje cholera faktycznie: im trudniej tym lepiej.. Samo życie. Za dwa tygodnie jedziemy wspinać się w Zieleńcu i dalej walczyć!
Na trasie całkiem spoko dwie/trzy hopki.. dobre oznakowanie trasy, nawet największe dziury były oznakowane. Bufety spoko, ale było trzeba się zatrzymać. Jedynie co to trochę słaba obstawa trasy przez policję czy straż - na kilku skrzyżowaniach w lewo zero zabezpieczenia. Jedzonko na mecie standardowo kotlet - ale przepyszny :)
Czesia dojechała znowu z szaloną wysoką średnią. Coraz lepiej jej idzie....jedzie :D
Nasze podium GIGA M2 szosa :) Drugi Piotrek Szudra a trzeci Jacek Ilmer. Świetna ekipa, świetni ludzie! Dziękuję za wspólną rywalizację :)
Na