X Trzebnicki Maraton Żądło Szerszenia 2016
Sobota, 30 kwietnia 2016
· Komentarze(2)
Kategoria 150km i więcej, Interkol, Zawody, Ze zdjęciami
Od samego rana przyjeżdża po mnie Prezes Interkolu Grzegorz Bogdajewicz ;-) Lecimy w dobrych humorach do Trzebnicy na maraton. Jest moc, fajnie się gada, śmieje i w ogóle luźno - no jak to Grześ. Dojeżdżamy na miejsce, odbieramy numery startowe i lecimy na parking. Jemy banany, makaron i zaczynamy się przebierać. Na parkingu koło nas Kuba Latajka, kolega Kajser z Ostrzeszowa i Robert Kierzek. Robimy co trzeba i lecimy na start. Grześ startuje chwilę wcześniej....ja czekam, zbiera się nasza grupa... przychodzi czas.. No i lecimy z Trzebnicy na start ostry. Tam już jakieś harpagany się ścigają, stajemy na starcie....ostatnie siku....3.2...1.....start :-)
Mocno pociągnąłem, ale chłopakom się od startu nie spiszy ;-) Mówią, że wolniej... no ale daliśmy kilka zmian i trzeba trochę podkręcić tempo - z naszej grupy zostajemy w 5os. Lecimy równo po zmianach, widzę że niektórzy się nie wysilają to stwierdzam że zajeżdżać się też nie będę, ale zmiany są równe i nikt nie ma pretensji - każdy daje od siebie ile może ;-) Po peirwszych 50km średnią mamy 42 km/h co myślę robi wrażenie... chociaż na pierwszym pomiarze czasu po wynikach patrząc moja grupa traci już 4 minuty do zwycięzcy...
Jazda w sumie równa, po zmianach, bez historii....prawdziwe ściganie zaczynało się dopiero gdzieś od 100km...
Po drodze jeszcze jednak był podjazd "Joanna" niedaleko Milicza... tam jedziemy równo, nie za mocno....z rezerwą - 75km...jeszcze drugie tyle przed nami. Później zjeżdżamy, przejazd przez "główną" i kilka ostrych zakrętów... tam w jednym kraksa z autem... na szczęście nie ja...pechowo że ktokolwiek :/ Skręcamy ostro w prawo, duża prędkość....jadę jako trzeci i z naprzeciwka leci samochód jakiś van. ledwo wyrobiłem się w zakręcie żeby nie trzasnąć w auto - niestety ale jeden kolega i kilku z tyłu jechało dużo szerzej i wylądowali pod prawie stojącym samochodem. Zwalniamy mocno, kolega się jakoś zbiera - żyje, jedziemy dalej!
Tutaj jem pierwszego żela. Kolejne hopki przed nami, tam Artur trochę zrywa do przodu jak praktycznie każdą swoją zmianę jakieś 50m przed grupą. Odpadają nam ludzie z koła, z "Wieży Obserwacyjnej Gęślicy" lecimy w lewo, Prababka coraz bliżej! :-)
Trasa pięknie oznakowana, nie można pobłądzić, super obstawiona przed policję i straż, jest bezpiecznie przez całe 150km. Dalej lecimy, zbliża się bufet...tutaj małe zamieszanie i śmierć w moich oczach.. no może śmierć to przesada, ale niezła kraksa... sięgam i łapię wodę, a tu nagle kolega z lewej przede mną dojeżdża i wysięga rękę po wodę..... pani z bufetu robi krok w przód i wjeżdżam w nią całym impetem! Z całego serca przepraszam - cieszę się że nam nic się nie stało, ani mi ani Pani! - woda się rozlewa na mnie, moje koło ląduje między jej nogami...lewa ręka trzymała wodę, ledwo się utrzymałem w pionie, koło całe....hamulce całe... można jechać dalej!
Zaczynaja się hopki, coraz ciężej się jedzie, ale i coraz fajniej. Czuję się nieźle, ale widzę też że trochę do kolegi Michała Wojtyło mi brakuje, zdecydowanie najsilniejszy chłopak z naszej grupy. Ale i nerwowy, opierdziela Artura nieparlamentarnymi słowami za sposób dawania zmian, no ale... emocje i wszystko jasne... chcemy dojechać najdalej jak się da - razem. Zostajemy we trzech! Tu jednak po zmianie troche nam Michał odjeżdża.. Artur nie daje zmiany, ja nie czuję się na siłach żeby dojechać. Odpuszczam, jadę swoje!
Skręt w lewo już praktycznie na Prababkę... Zaczynają się pierwsze hopy po 6-7% i tutaj widzę, że przyciskając dojeżdżam do Michała, Artur zostaje parę metrów... Jadę swoje. Nie czuję się źle.
Na Prababce poszedłem dość żwawo, dojechałem i prześcignąłem Michała, mocno depnąłem. Później kostka pod górę kolejne 7%. Widzę, że Michał do mnie dojeżdża i smigamy razem we dwóch. Dojeżdżamy do płyt, tam mijam Interkolowca, jedzie się fajnie, przyspieszamy, hopki skaczemy fajnie i żwawo. Przejeżdżamy w Boleścinie koło mojego ulubionego sklepu - serdeczne pozdrowienia dla Pana Sprzedawcy który akurat był na zwenątrz :-)
Czuję, że Michał ma więcej pary....i tak się staje że na jakieś 7-8km przed metą mi odjeżdża dając po prostu bardzo mocną zmianę i nie odpuszczając pod górę. To było już dla mnie zbyt dużo i powoli zebrał trochę ponad minutę. do samej mety. Ale jadę dość żwawo, czuję się jak u siebie :-) Malownicza trasa, czuję już że dojeżdżam do mety, zjazd do miasta w asyscie samochodów. Później przebijam się przez miasto, pod prąd na rondzie. Raz dwa trzy i meta....siadam na trawce, Tomasz i Bartek śmieją się ze mnie że pierwszy raz widzą mnie w stanie totalnego wyjechania (chyba tylko Tomek mnie w Zieleńcu widział raz w gorszym stanie).... trzeba odsapnąć... Dostaję medal, idę się przebrać, wracam... jem zupkę, ciasto, pomarancze...rozmawiamy i razem z Prezesem jedziemy :)
Tu muszę podkreślić, że grupa nie trafiła się najgorsza....ale to nie były takie konie rodem ze stajni z Janowa :D czyli że tak brzydko po nazwisku: Jurkowlańce, Gucwy i inne mocne chłopaki. Pojechałem na miarę swoich obecnych możliwości i jestem zadowolony. Tak jak jednak myślałem wygrał ten który wygrać miał, pierwszą dziesiątke open praktycznie wytypowałem w 75%.
I teraz uwaga! Szacun dla Rafała Olesia za 3 miejsce OPEN i 1 w kategorii na mega ;-) Jesteś koń, masz moc! Zazdro!
Szacun dla Zbigiego, który mimo wielu przeciwności i kontuzji jedzie dalej i zdobył 3 miejsce w kategorii na mini! Pięknie Interkol!
Grzegorz włożył mi dwie minuty, Kierzol nie pojechał zbyt dobrze jak na swoje możliwości, Artur został pod Prababkę i na mecie ponad 3 minuty.... Tomek super na Mini, Sebastian także! Jak kogoś pominąłem to soooorrry! :-)
Ogólnie maraton na wielki plus ! Pogoda dopisała, nie było można zabłądzić, bufety na bogato, Prababka rządzi! i żądli! Obstawa na skrzyżowaniach dobra... Tylko nawierzchnia czasem słaba, ale na to wpływu nikt nie ma :-)
Graty dla Szerszeni! Super Interkol! Nieźle Kriso....trzeba doszliwować jeszcze formę. By było jeszcze lepiej :) Bo na razie jest przeciętnie :)
cad: 85
M2s: 8/19
Open: 33/232
Rowerowy Krotoszyn ! Coraz silniejszy, coraz liczniejszy, coraz fajniejszy! :-)
Mocno pociągnąłem, ale chłopakom się od startu nie spiszy ;-) Mówią, że wolniej... no ale daliśmy kilka zmian i trzeba trochę podkręcić tempo - z naszej grupy zostajemy w 5os. Lecimy równo po zmianach, widzę że niektórzy się nie wysilają to stwierdzam że zajeżdżać się też nie będę, ale zmiany są równe i nikt nie ma pretensji - każdy daje od siebie ile może ;-) Po peirwszych 50km średnią mamy 42 km/h co myślę robi wrażenie... chociaż na pierwszym pomiarze czasu po wynikach patrząc moja grupa traci już 4 minuty do zwycięzcy...
Jazda w sumie równa, po zmianach, bez historii....prawdziwe ściganie zaczynało się dopiero gdzieś od 100km...
Po drodze jeszcze jednak był podjazd "Joanna" niedaleko Milicza... tam jedziemy równo, nie za mocno....z rezerwą - 75km...jeszcze drugie tyle przed nami. Później zjeżdżamy, przejazd przez "główną" i kilka ostrych zakrętów... tam w jednym kraksa z autem... na szczęście nie ja...pechowo że ktokolwiek :/ Skręcamy ostro w prawo, duża prędkość....jadę jako trzeci i z naprzeciwka leci samochód jakiś van. ledwo wyrobiłem się w zakręcie żeby nie trzasnąć w auto - niestety ale jeden kolega i kilku z tyłu jechało dużo szerzej i wylądowali pod prawie stojącym samochodem. Zwalniamy mocno, kolega się jakoś zbiera - żyje, jedziemy dalej!
Tutaj jem pierwszego żela. Kolejne hopki przed nami, tam Artur trochę zrywa do przodu jak praktycznie każdą swoją zmianę jakieś 50m przed grupą. Odpadają nam ludzie z koła, z "Wieży Obserwacyjnej Gęślicy" lecimy w lewo, Prababka coraz bliżej! :-)
Trasa pięknie oznakowana, nie można pobłądzić, super obstawiona przed policję i straż, jest bezpiecznie przez całe 150km. Dalej lecimy, zbliża się bufet...tutaj małe zamieszanie i śmierć w moich oczach.. no może śmierć to przesada, ale niezła kraksa... sięgam i łapię wodę, a tu nagle kolega z lewej przede mną dojeżdża i wysięga rękę po wodę..... pani z bufetu robi krok w przód i wjeżdżam w nią całym impetem! Z całego serca przepraszam - cieszę się że nam nic się nie stało, ani mi ani Pani! - woda się rozlewa na mnie, moje koło ląduje między jej nogami...lewa ręka trzymała wodę, ledwo się utrzymałem w pionie, koło całe....hamulce całe... można jechać dalej!
Zaczynaja się hopki, coraz ciężej się jedzie, ale i coraz fajniej. Czuję się nieźle, ale widzę też że trochę do kolegi Michała Wojtyło mi brakuje, zdecydowanie najsilniejszy chłopak z naszej grupy. Ale i nerwowy, opierdziela Artura nieparlamentarnymi słowami za sposób dawania zmian, no ale... emocje i wszystko jasne... chcemy dojechać najdalej jak się da - razem. Zostajemy we trzech! Tu jednak po zmianie troche nam Michał odjeżdża.. Artur nie daje zmiany, ja nie czuję się na siłach żeby dojechać. Odpuszczam, jadę swoje!
Skręt w lewo już praktycznie na Prababkę... Zaczynają się pierwsze hopy po 6-7% i tutaj widzę, że przyciskając dojeżdżam do Michała, Artur zostaje parę metrów... Jadę swoje. Nie czuję się źle.
Na Prababce poszedłem dość żwawo, dojechałem i prześcignąłem Michała, mocno depnąłem. Później kostka pod górę kolejne 7%. Widzę, że Michał do mnie dojeżdża i smigamy razem we dwóch. Dojeżdżamy do płyt, tam mijam Interkolowca, jedzie się fajnie, przyspieszamy, hopki skaczemy fajnie i żwawo. Przejeżdżamy w Boleścinie koło mojego ulubionego sklepu - serdeczne pozdrowienia dla Pana Sprzedawcy który akurat był na zwenątrz :-)
Czuję, że Michał ma więcej pary....i tak się staje że na jakieś 7-8km przed metą mi odjeżdża dając po prostu bardzo mocną zmianę i nie odpuszczając pod górę. To było już dla mnie zbyt dużo i powoli zebrał trochę ponad minutę. do samej mety. Ale jadę dość żwawo, czuję się jak u siebie :-) Malownicza trasa, czuję już że dojeżdżam do mety, zjazd do miasta w asyscie samochodów. Później przebijam się przez miasto, pod prąd na rondzie. Raz dwa trzy i meta....siadam na trawce, Tomasz i Bartek śmieją się ze mnie że pierwszy raz widzą mnie w stanie totalnego wyjechania (chyba tylko Tomek mnie w Zieleńcu widział raz w gorszym stanie).... trzeba odsapnąć... Dostaję medal, idę się przebrać, wracam... jem zupkę, ciasto, pomarancze...rozmawiamy i razem z Prezesem jedziemy :)
Tu muszę podkreślić, że grupa nie trafiła się najgorsza....ale to nie były takie konie rodem ze stajni z Janowa :D czyli że tak brzydko po nazwisku: Jurkowlańce, Gucwy i inne mocne chłopaki. Pojechałem na miarę swoich obecnych możliwości i jestem zadowolony. Tak jak jednak myślałem wygrał ten który wygrać miał, pierwszą dziesiątke open praktycznie wytypowałem w 75%.
I teraz uwaga! Szacun dla Rafała Olesia za 3 miejsce OPEN i 1 w kategorii na mega ;-) Jesteś koń, masz moc! Zazdro!
Szacun dla Zbigiego, który mimo wielu przeciwności i kontuzji jedzie dalej i zdobył 3 miejsce w kategorii na mini! Pięknie Interkol!
Grzegorz włożył mi dwie minuty, Kierzol nie pojechał zbyt dobrze jak na swoje możliwości, Artur został pod Prababkę i na mecie ponad 3 minuty.... Tomek super na Mini, Sebastian także! Jak kogoś pominąłem to soooorrry! :-)
Ogólnie maraton na wielki plus ! Pogoda dopisała, nie było można zabłądzić, bufety na bogato, Prababka rządzi! i żądli! Obstawa na skrzyżowaniach dobra... Tylko nawierzchnia czasem słaba, ale na to wpływu nikt nie ma :-)
Graty dla Szerszeni! Super Interkol! Nieźle Kriso....trzeba doszliwować jeszcze formę. By było jeszcze lepiej :) Bo na razie jest przeciętnie :)
cad: 85
M2s: 8/19
Open: 33/232
Rowerowy Krotoszyn ! Coraz silniejszy, coraz liczniejszy, coraz fajniejszy! :-)