Szczęście... prawdziwe szczęście.
Sobota, 24 stycznia 2015
· Komentarze(8)
Kategoria Trenażer
Szczęście to pojęcie względne. Czym ono jest ? Jaką ma postać ? U każdego jest czymś innym, u każdego objawia się w inny sposób.
Endorfiny wydzielają się szybciej gdy robisz co lubisz.
Moje szczęście ?
Gdy mogę cieszyć się, że mogę normalnie funkcjonować. Tak mało, a jednak tak wiele.
Bo przecież sklada się na to dużo czynników, często zewnętrznych.
- Praca, do której idziesz bo ją lubisz. A nawet jeśli już jej nie lubisz, bądź w pewnym stopniu Cię denerwuje, idziesz tam z myślą fajnie spędzonego czasu. Że niby mogłaby być od 7-15 a nie przesunięta o godzinę do 16. Ze niby mogłaby być jeszcze lepiej płatna. Że niby mógłbym robić coś jeszcze bardziej ambitnego. Ale nie, mi obecny stan rzeczy odpowiada, może nie w stu procentach, ale nie narzekam. Godzinowo się wyrabiam, a jak nie to spokojnie można zalec na trenażerze, pieniążków na razie starcza na większość moich skromnych zachcianek, a i zajęcie złe nie jest - w końcu papiery, cyfry, fajna atmosfera.
- Zdrowie, o i tutaj jest się nad czym rozwodzić. Ktoś mi powie, że moje problemy, to w porównaniu z poważnymi chorobami "pan pikuś". Niestety, gdy walczysz z wirusami i bakteriami etc. to w głowie przyświeca Ci myśl, choć nieważne jaka to choroba, byle szybciej je zwalczyć i wrócić do siebie. Tak jest i ze mną, bo ile do jasnej cholery można być przeziębionym, psikać, kaszleć, mieć katar, chore zatoki, i tak w kółko. No ile ? I to nieważne czy: biorę tran, hartuję się, chodzę w czapce czy bez, zakładam cieple buty czy adidasy, ciepłą kurtkę czy lżejszą, nieważne czy wychodzę na dwór czy nie....po prostu moja odporność jest znikoma. I także nieważne jest czy zajadam antybiotyk, czy nie....i tak jej nie mam :/
- Rower, wydzielanie endorfin 1000000% przed, podczas i po treningu. Kocham to robić, ale do tego niezbędna jest i praca i najbardziej zdrowie. Ostatnie 4 dni to istna katorga, nie przetrenowując się walczylem z chorobą, obecnie wczoraj i dzisiaj lekkie jazdy, tak aby na początku nie przesadzić. Nie mogę na razie dołozyć do pieca. A to boli najbardziej, bo gdzieś tam z tyłu głowy przyświeca myśl że to już czas aby pracować nad siłą i innymi cechami motorycznymi. Niedługo pewnie kolejna przerwa, bo będzie trzeba wyrwać ząb mądrości :/
No. Zimą niestety szczęścia brakuje w kilku procentach do maksymalnego progu, a to wszystko przez zdrowie, szwankujące zdrowie. Styczeń niestety przechorowany. Na chwilę obecną chyba o 10-12h mniej roweru niż w roku ubiegłym. Ubolewam nad tym bardzo, bo nie jest to po mojej myśli i nie bylo tego w planie, takich przerw. Boję się o swoją formę na wiosnę i lato. Boję się że po bardzo udanym roku 2014 przyjdzie gorszy 2015. Ale nie załamuję się i walczę dalej, powoli wracam do treningow. Oczywiście jeszcze kaszląc i walcząc z zatokami, ale powoli, nie przesadzając... Każdy chyba raz poznał w kolarstwie to uczucie, kiedy głowa tak bardzo chce, ale organizm nie może :/ Co zdaje się widzę idealnie bo szalejącym tętnie przy bardzo bardzo spokojnej jeździe.
cad: 85
Endorfiny wydzielają się szybciej gdy robisz co lubisz.
Moje szczęście ?
Gdy mogę cieszyć się, że mogę normalnie funkcjonować. Tak mało, a jednak tak wiele.
Bo przecież sklada się na to dużo czynników, często zewnętrznych.
- Praca, do której idziesz bo ją lubisz. A nawet jeśli już jej nie lubisz, bądź w pewnym stopniu Cię denerwuje, idziesz tam z myślą fajnie spędzonego czasu. Że niby mogłaby być od 7-15 a nie przesunięta o godzinę do 16. Ze niby mogłaby być jeszcze lepiej płatna. Że niby mógłbym robić coś jeszcze bardziej ambitnego. Ale nie, mi obecny stan rzeczy odpowiada, może nie w stu procentach, ale nie narzekam. Godzinowo się wyrabiam, a jak nie to spokojnie można zalec na trenażerze, pieniążków na razie starcza na większość moich skromnych zachcianek, a i zajęcie złe nie jest - w końcu papiery, cyfry, fajna atmosfera.
- Zdrowie, o i tutaj jest się nad czym rozwodzić. Ktoś mi powie, że moje problemy, to w porównaniu z poważnymi chorobami "pan pikuś". Niestety, gdy walczysz z wirusami i bakteriami etc. to w głowie przyświeca Ci myśl, choć nieważne jaka to choroba, byle szybciej je zwalczyć i wrócić do siebie. Tak jest i ze mną, bo ile do jasnej cholery można być przeziębionym, psikać, kaszleć, mieć katar, chore zatoki, i tak w kółko. No ile ? I to nieważne czy: biorę tran, hartuję się, chodzę w czapce czy bez, zakładam cieple buty czy adidasy, ciepłą kurtkę czy lżejszą, nieważne czy wychodzę na dwór czy nie....po prostu moja odporność jest znikoma. I także nieważne jest czy zajadam antybiotyk, czy nie....i tak jej nie mam :/
- Rower, wydzielanie endorfin 1000000% przed, podczas i po treningu. Kocham to robić, ale do tego niezbędna jest i praca i najbardziej zdrowie. Ostatnie 4 dni to istna katorga, nie przetrenowując się walczylem z chorobą, obecnie wczoraj i dzisiaj lekkie jazdy, tak aby na początku nie przesadzić. Nie mogę na razie dołozyć do pieca. A to boli najbardziej, bo gdzieś tam z tyłu głowy przyświeca myśl że to już czas aby pracować nad siłą i innymi cechami motorycznymi. Niedługo pewnie kolejna przerwa, bo będzie trzeba wyrwać ząb mądrości :/
No. Zimą niestety szczęścia brakuje w kilku procentach do maksymalnego progu, a to wszystko przez zdrowie, szwankujące zdrowie. Styczeń niestety przechorowany. Na chwilę obecną chyba o 10-12h mniej roweru niż w roku ubiegłym. Ubolewam nad tym bardzo, bo nie jest to po mojej myśli i nie bylo tego w planie, takich przerw. Boję się o swoją formę na wiosnę i lato. Boję się że po bardzo udanym roku 2014 przyjdzie gorszy 2015. Ale nie załamuję się i walczę dalej, powoli wracam do treningow. Oczywiście jeszcze kaszląc i walcząc z zatokami, ale powoli, nie przesadzając... Każdy chyba raz poznał w kolarstwie to uczucie, kiedy głowa tak bardzo chce, ale organizm nie może :/ Co zdaje się widzę idealnie bo szalejącym tętnie przy bardzo bardzo spokojnej jeździe.
cad: 85