Cztery dni po BBT 2018 wybrałem się do Choszczna by walczyć na ostatnim etapie w cyklu Supermaratonów.PL.
Przed startem mam już pewne zwycięstwo w kategorii wiekowej, ale o kategorię nie walczę już od lat...bo nie mam z kim.
Zająłem się więc walką o to co kusi i motywuje wielu kolarzy z naszego środowiska - Puchar Polski OPEN.
Tutaj stając na starcie jestem trzeci, muszę nie dać odjechać Arturowi (ale żeby nadrobić punkty musiałby uciec na około 25-30 minut) oraz "tylko" dogonić Szymona Koziatka by być finalnie drugim (on w chwili startu jest drugi). Matematyka jest nieubłagana i wychodzi moja natura Alberto Contadora....wrrrróć.... po prostu Księgowego ;-) Przed startem policzone wszystko co do minuty i znam swój plan i strategię na wyścig. Szczęście także sprzyja - losowanie jest dość łaskawe i wiem, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.... Rok temu na ostatnim giga to ja przegrałem drugie miejsce, tym razem karma wróciła. Za rok trzeba na tyle potrenować by zależało to tylko ode mnie, a nie od czynników zewnętrznych. Jedyne czego się boję to - kolana!
Startuję o 8:33, ruszamy grupą spokojnie: z Jackiem Ilmerem Gliną, Gosią Kubicką, Krzysiem Łańcuckim, Mariuszem Staszakiem i kilku innymi.....ale nagle zostajemy we trzech tylko z Krzysiem i Mariuszem....nadając tempo jechałem lajtowo... cholera, a chciałem dlużej jechać i pogadać po prostu. No ale... Trzeba jechać! Okazuje się, że wszyscy myślimy w taki sam sposób, najpierw rozgrzewka, a już po chwili zacznie się dopiero mocna jazda. Samemu nie ma co się porywać z motyką na słońce. Za nami pendolino w postaci Henia, Dariusza, Mariana i Marcina oraz kilku innych mocnych chłopaków.
Kilka kilometrów przejechanych normalnie... Później gdy pojawia się grupa za nami trzeba się złapać, ale jadący na zmianie Henryk nie zamierza zwalniać z tego powodu... Pojawia się przy pierwszym mocniejszym depnięciu ból w kolanie... ale od tego czasu już tylko mocne depnięcia i coraz mocniej bolące kolano. Lewe kolano po BBT :/
Jedziemy po zmianach, Adamowi Litarowiczowi nie odpowiada tempo narzucone przez chłopaków i troche się kłócą z szybszymi chłopakami. Niepotrzebne dyskusje, ale także faktycznie bardzo mocne tempo jak na ten dystans. Kilka razy Dariusz z Cubicy mocno odjeżdża i trzeba spawać, panuje lekka nerwówka...
Gdzieś około 90-95 km zauważamy grupę, którą chcieliśmy dojść od początku. Tam jedzie moje drugie miejsce! Ale nie chcę się spieszyć, nie ma potrzeby myślę. Innego zdania był Henryk Bętlewski - lider PP i najmocniejszy w tegorocznym peletonie. Zaatakował bardzo zdecydowanie i mocno, za nim podczepił się Marcin Sierant, jeden Gryfusiak ze Szczecina oraz zawodnik z STR Świdwin, ja jechałem w środku grupy i nie mogłem natychmiast zareagować bo byłem zablokowany z każdej strony. W głowie pojawiła się jedna myśl: jeśli ta czwórka dojedzie do trójki uciekinierów - przegrywam swoje drugie miejsce i jestem trzeci. Kolano boli jak cholera.... Ale!
Skoczył w tej samej chwili Darek Kaczyński, skoczył zawodnik z nr.1 oraz ja. Kilka kilometrów swoistego przeciągania liny.... Niestety Heniu i reszta dogania grupkę i zaczynają jazdę po zmianach, w grupie mają jeszcze mocnego kolegę Heleniarza z M3. Długi czas trzymamy ich na dystans, ale w pewnej chwili zaczynam zauważać, że jednak nam odjeżdżają. Reszta grupy została daleko w tyle więc nie ma szans żeby ktoś nam trzem pomógł. Pojawia się przejazd przez miejscowość i cholernie nierówny bruk, kocie łby. Nic przyjemnego! Nie umiem po tym jeździć, ale powiedziałem sobie że pogubię bidony, pogubię plomby w zębach ale nie zwolnię... udało się nawet przyspieszyć, moi zwolnili dość znacząco... grupa przede mną też pojechała wolniej ten odcinek... pojawili się w zasięgu..
Po wyjeździe z miasteczka hopka, ładny asfalt już... chłopaki mocno kręcą, ale ja kręcę jeszcze mocniej, nie widzę moich kompanów pogoni więc jestem skazany sam na siebie. Wieje w twarz. Boli cholernie - kolano, oddech staje się niemożliwie szybki, serducho wali na maXa! Byłem już zbyt blisko by ich odpuścić i zbyt daleko by ktoś mógł mi pomóc... Ale DRUUUUUUUUUGIE miejsce tu moje jedzie! Zagiąłem się ostatni raz i w myślach zawyłem z bólu..... dogoniłem ich pod lekką hopkę! Nikt więcej już tej grupki nie doszedł. Byłem mega szczęsliwy ze sam sobie wypracowałem ten wynik i dojazd do grupy.... ale kolano dostało przez to konkretnie.
Odpocząłem chwilę i zacząłem znowu wychodzić na zmiany. Heniu ewidentnie tego dnia dobrze się czuł i nie zamierzał na nikogo czekać. Odjechał po jakimś czasie samotnie do mety, my goniliśmy tylko w części.. Ja miałem za zadanie już tylko dojechać z Szymonem i Arturem, nic więcej nie musiałem. Miałem szczęście, że ani Szymon ani Artur nie zaczęli skakać. Ból stał się bardzo nieznośny i zaczęło mnie lewe kolano boleć jak na bbt. W pewnej chwili czwórka chlopaków odjechala gonić Henia, ja z bólem kolana zostałem i nie musiałem gonić, na szczęscie Szymon też nie cisnął. Zwolniliśmy na tyle, że dojechał do nas kolega Marian Kołodziejski z "numerem 1" i tak dojechaliśmy po zmianach na metę. Mogłem spokojnie odetchnąć! Rzutem na taśmę zdobyłem DRUGIE miejsce w Pucharze Polski Open 2018 :) do tego drugie miejsce w kat. m2 oraz 7 open na samym supermaratonie.
Jestem giga zadowolony ze swojej dyspozycji i formy! Jest dobrze! teraz tylko to podtrzymać. Końcówka supermaratonów szosowych przebiegła po mojej myśli! Noga była konkretna! Tylko tteraz muszę konkretnie odpocząć po BBT, odespać i zregenerować lewe kolano przede wszystkim :)
Organizacja maratonu na wielki plus, od początku do końca! Pyszne jedzenie na mecie, możliwość spania na sali - mega atmosfera po maratonie, wszystko przypięte na ostatni guzik, w pakiecie koszulka z maratonu, dobrze oznakowana trasa, dobre bufety!
cad: 80
Chwilę przed startem, ostatni banan :D
Podium Pucharu Polski Supermaratonów Szosowych w 2018 roku :)
Puchar Polski 2017 - Puchar Polski 2018